Zatrzymuję samochód przed rezydencją, znajdującą się na uboczu
Milford. Mój wzrok powoli przesuwa się po starym, dwupiętrowym budynku z
kamienia, który w tym miejscu wyróżnia się powagą i surowym wyglądem. Czuję
nagłe uderzenie gorąca i luzuję krawat, mając nadzieję, że w ten sposób uda mi
się zaczerpnąć więcej powietrza. Wysiadam z samochodu i z tylnego siedzenia
zabieram ze sobą sportową torbę. Wzdłuż pleców czuję spływające pojedyncze
kropelki potu, które z pewnością na błękitnej koszuli pozostawiają mokre ślady.
To zabawne, że człowiek w chwili dotkliwego stresu, potrafi skupić się na takim
detalu jak mokre ubranie.
Po naciśnięciu przycisku dzwonka do drzwi, z oddali dochodzi do
mnie huk grzmotu. Powietrze wydaje się stać, a żar, który leje się tego dnia z
nieba, nie może zwiastować niczego innego, jak tylko wieczornej burzy. Przez
głowę przechodzi mi myśl, że nie będzie ona zwyczajna. Żyję na tym świecie już
pięćdziesiąt trzy lata i zdążyłem się nauczyć, że taka nagła zmiana pogody,
jaką od kilku dni zapowiadali w prognozach, rzadko przychodziła delikatnie.
Nagle drzwi rezydencji otwierają się i widzę wysoką kobietę o ostrych, surowych
rysach twarzy. Natychmiast zapominam o upałach i burzy, ponieważ blondynka bez
słowa odwraca się, pozostawiając mi otwarte drzwi.
Wchodząc do mieszkania czuję się jak intruz, ponieważ znajduję się
wśród wielu obcych, ubranych dość elegancko osób. Cholera, na pewno mają tu
jakieś swoje święto – czyjeś urodziny czy imieniny. Chętnie poczułbym wyrzuty
sumienia, przeprosił za najście, powiedział, że wpadnę kiedy indziej, ale nie
wchodzi to w grę. Właściciel tej ogromnej posiadłości chciał się spotkać jak
najszybciej i dobrze wiem, czego ma dotyczyć to spotkanie. I jeszcze lepiej
wiem, że nie będzie ono przyjemne.
Mijając rozbawionych gości, krążących po rezydencji z ogromnymi
kieliszkami czerwonego wina, idę za tajemniczą kobietą, która w końcu wskazuje
mi drewniane, solidne, dębowe drzwi. Wchodzę do pomieszczenia i natychmiast je
rozpoznaję – gabinet pana domu, w którym już kiedyś byłem. Mam wrażenie, że
wówczas posiadłość wyglądała inaczej, była o wiele większa i przestronniejsza,
ale prawdopodobnie dlatego, że wtedy było tutaj zupełnie pusto. Wewnątrz siedzi
mężczyzna, który najlepsze lata życia z pewnością ma już za sobą. Mimo siwizny
i dużych okularów w czarnych oprawkach, wygląda na człowieka surowego i
silnego. A przede wszystkim emanuje od niego spokój i pewien rodzaj
wyniosłości. Towarzyszą mu jego dwaj dorośli już synowie. Wyższy i smuklejszy z
nich jest niemalże kopią swojego ojca, tylko młodszą o około trzydzieści lat.
Natomiast niższy i barczysty, nie przypomina pod żadnym względem swoich
rodziców. Złośliwi mówią, że żona gospodarza przyprawiła swojemu mężowi rogi,
ale tak naprawdę nikt nie zna prawdy. Faktem jest jednak to, że mężczyzna
traktuje go jako swoje dziecko.
Spoglądam na siedzącego za biurkiem właściciela posiadłości, który
gestem dłoni wskazuje mi krzesło naprzeciwko niego. Posłusznie siadam i słyszę,
jak dwaj synowie gospodarza stają za mną. Cóż, moja sytuacja chyba nie jest
zbyt komfortowa.
– Co ma dziś pan dla nas, panie Odell? – słyszę i natychmiast
czuję utkwione we mnie spojrzenia trzech mężczyzn.
– To wszystko – mówię, wyjmując z torby pieniądze, jakie w
przeciągu ostatnich dwóch tygodni udało mi się zgromadzić. No tak, poruszyłem
niebo i ziemię żeby zebrać tą kwotę. Kredyty, przyjaciele, znajomi znajomych –
nie mam pojęcia kiedy spłacę te wszystkie długi. Właściciel przyciąga do siebie
banknoty i zaczyna liczyć.
– Dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów – mówi w końcu, a ja kulę
się mimowolnie pod jego surowym i władczym wzrokiem. – Wydawało mi się, że
umawialiśmy się na pięćset tysięcy.
– Nie mam więcej – mówię ze świadomością, że mój głos jest coraz
bardziej ochrypnięty. Jednocześnie czuję, że w gardle mam pustynię.
– Pożyczając pieniądze wiedział pan, że będzie je musiał zwrócić,
wraz z naliczanymi odsetkami, tak?
– Tak. Nie sądziłem jednak, że będzie to tak ogromna suma.
Obiecuję, że oddam resztę najszybciej jak się da – odpowiadam. Oczywiście
doskonale znałem zasady ale co miałem powiedzieć? Nie mam szans uzbierać takiej
kosmicznej kwoty. Moje inwestycje diabli wzięli i jedyne co mam w planach to
spierdalanie na drugi koniec Stanów.
Plan był prosty. Po rozstaniu z żoną chciałem otworzyć kasyno. W
głowie miałem już wizję tysięcy osób tracących dziennie miliony dolarów przy
kartach, automatach i drinkach roznoszonych przez półnagie kelnerki. Z czasem
inwestycja miała objąć więcej lokali, może nawet mógłbym pomyśleć o
przeniesieniu interesu na Zachodnie Wybrzeże, gdzie z pewnością nabrałby
skrzydeł. Chciałem zdobyć kontakty z dilerami zaopatrującymi moich klientów w
towar z najwyższej półki, umożliwić gościom różnorodne zabawy z prostytutkami –
ogólnie oaza zepsucia. Przecież gdzieś w końcu muszą wydawać pieniądze
milionerzy. Niestety, Nowy Jork to nie Las Vegas i bez odpowiednich kontaktów
zderzyłem się z czarną ścianą przeciwności. Pieniędzy nie wystarczyło,
kolejnych nie było. Udało mi się wprawdzie otworzyć lokal, ale pustki w nim
panujące raczej nie przysporzyły mi zysków. Hazardziści jednak nie szukają
szczęścia w Nowym Jorku. I ogólnie rzecz biorąc miałem przejebane.
– Miał pan czas do dzisiaj, panie Odell – kwituje krótko gospodarz
i ku mojemu zdziwieniu spokojnie wyciąga z szuflady cygaro i je zapala. Na jego
twarzy widzę wyraz błogości, musi naprawdę uwielbiać ten aromat. – Oj panie
Odell, panie Odell. Narobił pan sobie kłopotów, co? – mówi to z niemałym
rozbawieniem w oczach, wypuszczając z ust obłok dymu.
– Potrzebuję jeszcze kliku dni. Oddam wszystko co do grosza –
zapewniam, ale wewnątrz liczę godziny, które zostały mi do odlotu samolotu. Los
Angeles na początek powinno być idealne.
– Umowa to umowa, panie Odell. Wie pan co oznacza u mnie
niedotrzymanie słowa, prawda? – skinąłem głową, nie mogąc wykrztusić z siebie
ani słowa. Cholera. Czy ten czubek mówi poważnie? Byłem pewien, że ten papier
to tylko taka forma zastraszenia. – Miło mi się z panem gawędzi, panie Odell,
ale chyba na pana już czas – powiedział w moim kierunku, po czym zwrócił się do
synów – Chłopcy, wiecie co robić.
Czuję na ramionach dłonie dwóch mężczyzn i posłusznie wstaję. Nie
mam wyboru, co mi da stawianie oporu? Wychodzę z gabinetu i doznaję szoku – w
przestronnym holu witają nas pustki, wszystkie osoby, które były tu wcześniej, zniknęły.
O co tu chodzi? Czuję szarpnięcie, kiedy zatrzymujemy się przed drzwiami. Jeden
z synów gospodarza otwiera je i widzę zejście do, sądząc po panującej wewnątrz
ciemności, piwnicy. Nagle czuję pchnięcie i bezwładnie spadam na zimne,
kamienne schody. Nagły ból w prawym nadgarstku zwiastuje jego zwichnięcie, ale
w głowie mam świadomość, że ta niezdrowa gra dopiero się rozpoczyna. Nie dam im
tej satysfakcji. Przezwyciężając ból, staję na własnych nogach, zanim mężczyźni
zdążą do mnie podejść. Muszę być gdzieś w podziemiach tej nieprzyjemnej dla oka
rezydencji. Stoję na początku ciemnego korytarza, którego echem odbijają się
jakieś niezrozumiałe śpiewy. Wyższy z braci zapala pochodnie, a drugi narzuca
na siebie coś, co przypomina mi habit mnicha. Jego szata, brązowego koloru,
sięga niemalże do ziemi, a twarz skrywa się pod obszernym, spiczastym kapturem.
Po chwili podobny strój nakłada na siebie drugi mężczyzna.
W tym momencie spada na mnie straszna myśl. Do tej pory w
podświadomości tliła mi się iskierka nadziei, że zostanę jakoś ukarany za
niedotrzymanie umowy, że wraz z nowymi odsetkami będę musiał zwrócić pozostałe
pieniądze, że zapewne będą chcieli mnie postraszyć. Jednak miałem dzisiaj
opuścić tą rezydencję. I owszem – opuszczę ją, tylko prawdopodobnie będę już
wówczas martwy.
Drżę, kiedy na ramieniu czuję mocny ucisk jednego z zakapturzonych
mężczyzn. Włącza mi się natychmiastowa reakcja – uciekać! Próbuję się wyrwać,
ale mężczyzna okazuje się o wiele silniejszy niż przypuszczałem.
– Bądź grzeczny, a zaoszczędzimy ci bólu – słyszę bardzo blisko
ucha szept postaci w habicie i czuję, że popycha mnie ona w głąb korytarza.
Zaczynam błagać o litość, krzyczeć, ale moje próby wołania o pomoc coraz
bardziej zlewają się z niezrozumiałymi dla mnie pieśniami.
– Dziś staniesz przed Huitzilopochtli – dodaje drugi z mężczyzn,
który idzie nieco z tyłu. – To błogosławieństwo, biorąc pod uwagę twoje nędzne
życie.
Kurwa mać.
Docieramy do przestronnego, podziemnego pomieszczenia. Widzę tłum
ludzi ubranych tak, jak dwaj bracia. Wszyscy stoją po obu stronach krypty,
czyniąc tym samym szerokie przejście dla nas. To dziwne zgromadzenie milknie w
chwili, kiedy wchodzimy do pomieszczenia. Czuję na sobie spojrzenie dziesiątek
osób. Patrzę przed siebie. Na końcu szpaleru znajduje się duży, kamienny stół,
od którego odchodzą maleńkie odpływy – szybko domyślam się, do czego mają one
służyć. Nad nim widzę rzeźbę przedstawiającą koguta i przez krótką chwilę,
pomimo tragizmu mojej sytuacji, mam ochotę się zaśmiać. Jednak kiedy
podchodzimy bliżej zauważam, że jednak nie jest to kogut. Rzeźba przedstawia
niskiego człowieka z ogromnym pióropuszem. Ubrany jest w strój na kształt
indiańskiego. Przypomniał mi się jakiś festiwal w Nowym Jorku, na którym byłem
z żoną. Byłą żoną.
– "Cuico" – słyszę rozkaz i nagle zakapturzone
postacie powracają do swojego śpiewu. Dwóch mężczyzn siłą kładzie mnie na
kamiennym stole, próbuję się wyrwać ale już wiem, że nie mam szans. Moje krzyki
toną w śpiewie tłumu i najwyraźniej nie robią na nikim wrażenia. Czuję, że oczy
mam mokre od łez i cały się trzęsę. Nie chcę się żegnać z tym światem, a przez
te cholerne pieniądze zostaję do tego zmuszony.
Synowie właściciela spełniwszy swoje zadanie odchodzą i nikną w
tłumie. Jestem już związany, a usta mam zakneblowane. W pewnym momencie tym
samym szpalerem, którym tu wszedłem, idą dwie zakapturzone postacie. Jedna z
nich niesie poduszkę. W coraz głośniejszym śpiewie dochodzą do kamiennego
stołu, a ja powstrzymuję się, żeby w myślach nie nazwać go ołtarzem. Postać
sięga w stronę poduszki i podnosi z niej długi, srebrny sztylet ze złotą
rękojeścią, a następnie staje nade mną. W tym momencie przestaję się bać. Czuję
całkowitą obojętność, jakbym nie miał w sobie żadnych uczuć, emocji.
– "Acamapichtli acalco. Acxoyatl calli Huitzilopochtli"
– słyszę nad sobą dziwne słowa wykrzyczane przez mężczyznę. Śpiew staje się
coraz głośniejszy. Widzę, jak mężczyzna podnosi sztylet dokładnie nad moim
sercem. Zapewne jest świadomy, że bije ono teraz jak oszalałe. W pewnym
momencie spod kaptura mogę ujrzeć fragment twarzy. Gospodarz. Sztylet opada.
Przedstawiamy Wam początek historii, którą wspólnie tworzymy. Mamy szczerą nadzieję, że się spodoba oraz że znajdą się osoby, które zostaną z nami na dłużej. Zapraszamy wszystkich do obserwowania bloga, bo wprawdzie terminy kolejnych rozdziałów będą podawane w ramce po prawej stronie, ale nigdy nic nie wiadomo. Najlepszym przykładem może być prolog, który w związku ze zmianą naszych planów pojawił się tydzień wcześniej niż pierwotnie zakładaliśmy.Już 24 stycznia Ona zaprasza na rozdział pierwszy, w którym będzie można poznać Elizabeth. Kolejny rozdział ukaże się dwa tygodnie później – 7 lutego, kiedy to On przedstawi wszystkim Willa.Z góry dziękujemy wszystkim, którzy poświęcili i poświęcą swój czas na przeczytanie i skrobnięcie kilku słów :)Ona & On
Przybędę!
OdpowiedzUsuńTak jak zapowiedziałam - jestem. Pierwsze w oczy rzuciło mi się, że prolog nie należy do krótkich. A to w ogromnym stopniu zachęciło mnie do czytania. Nienawidzę krótkich prologów! A tutaj miałam całą gamę różnych informacji i zdążyłam się nieźle wkręcić. Nie wiem czy wy piszecie to razem, czy każdy osobno dodaje perspektywy poszczególnych bohaterów (bo w sumie nigdy nie rozumiałam jak działają blogi grupowe;D), ale ten prolog był napisany świetnie! Zbudował klimat, wprowadził tajemniczość i nawet zdążyłam się trochę zżyć z głównym bohaterem. Nie na tyle, by rozpaczać z powodu jego śmierci (tak podejrzewam), ale miałam nadzieję, że mimo wszystko wyjdzie z tego żywy. Tak w ogóle... nie jestem pewna, co oznacza, że "sztylet opada". W sensie opada-zabijając, czy opada-gdzieś obok?
UsuńPodoba mi się dobór słownictwa, podoba mi się to, że czułam prawdziwość w tym wszystkim i podoba mi się to, że tak dobrze mi się czytało:D W zasadzie nie ma chyba niczego, co by mi się nie podobało :> Jestem bardzo ciekawa, co to za bractwo, bo połączenie lichwiarstwa z piwnicznymi rytuałami jest dość... nietypowe :D Także z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;*
Pozdrawiam was serdecznie ;*
Prolog akurat napisaliśmy wspólnymi siłami, ale kolejne rozdziały będą pisane indywidualnie przez każde z nas, obrazując dwie perspektywy. Jeśli chodzi o sztylet to dla jednej osoby opada on tylko raz :) Dziękujemy za komentarz i również pozdrawiamy :)
UsuńMyślałam, że dłużej mi zajmie znalezienie czasu na przeczytanie tego prologu, ale o dziwo jestem już dzisiaj. Z góry uprzedzam, że zamierzam czytać dalej, ale w tym roku mam ogromne problemy z czasem i na pewno nie będę komentować rozdziałów tuż po ich opublikowaniu -zazwyczaj nadrabiam wszystkie blogowe zaległości jedynie w weekendy.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się stworzony przez Was klimat. Na razie to tylko prolog, więc niewiele mogę powiedzieć o samej fabule. Na pewno jednak dobrze wyszło wam wykreowanie tego tajemniczego nastroju bractwa czy opisanie dziwnego obrzędu... no właśnie, co to dokładnie był za obrzęd? Bo coś mi się wydaje, że Odell nie został zabity. Chyba że postanowiliście zacząć od przedstawienia jednej z ofiar bractwa i nie jest to żadna z głównych postaci. No cóż, prawdopodobnie wkrótce się dowiem.
Ciekawe, jak dokładnie wyglądała ta umowa, którą Odell podpisał, pożyczając pieniądze. Z tego co wywnioskowałam, w razie niespłacenia pożyczki miał po prostu umrzeć? Wysoka cena za kilkaset tysięcy dolarów. Musiał być całkowicie przekonany, że to kasyno przyniesie mu zyski. Ale mimo wszystko, nawet gdyby miał 100% pewność, podpisywanie takich umów to jednak czysta głupota.
Co do błędów, to żadnych językowych czy literówek ani tego typu rzeczy nie znalazłam, pojawiają się za to jakieś usterki interpunkcyjne. Głównie chodzi o to, że o ile większość ludzi stawia za mało przecinków, Wy macie wszystkie przecinki, które powinny się znaleźć w tekście, ale do tego jeszcze trochę nadprogramowych, które są zupełnie niepotrzebne ;))
Pozdrawiam
teorainn
smiertelny-pocalunek
Przecinki to w pewnym sensie komplement - zawsze było ich za mało i tym razem poszło to w drugą stronę :) Polecamy nie przywiązywać się za bardzo do pana Odella, gdyż prawdopodobnie on już nie zwraca na to uwagi :) Wszelkie opóźnienia w komentarzach nam nie przeszkadzają - rozumiemy dobrze czym jest brak czasu i doceniamy każdy opublikowany komentarz ale nigdzie się nam też nie spieszy. Dziękujemy za opinię i pozdrawiamy :)
UsuńKurcze, fajny klimat opowiadania!
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie został zaciągnięty bohater i czy wyjdzie z tego żywy, bo nie wiem co sądzić o ostatnim zdaniu prologu. Zresztą... skoro nie oddał długu, a gospodarz posiadłości wydaje się być człowiekiem mega konsekwentnym, to nie pozostaje mu nic innego jak zabicie dłużnika. Tylko z drugiej strony czy to miałoby sens - jak go zabije, to reszty długu nie odzyska... Ciekawie.
Pozdrawiam i czekam na rozdziały :)
Przy bliższym poznaniu gospodarz z pewnością okazałby się bardzo konsekwentny :) Nie chcemy odpowiadać na wszystkie pytania, część na pewno zostanie rozwiązana z czasem więc póki co pozostawiamy tą niepewność trochę nierozstrzygniętą :) Bardzo dziękujemy za opinię i pozdrawiamy :)
UsuńCiekawy ten prolog, ciekawy. Póki co, nie bardzo jak mam się odnieść do fabuły, bo jednak akcja dopiero się rozwija, a ja powoli zapoznaję się z tym wykreowanym przez was światem. Jeżeli jednak przyszłoby mi napisać coś na temat samego tylko prologu...
OdpowiedzUsuńBohater, który został tutaj przedstawiony, znalazł się w fatalnej sytuacji. Jednak chyba powinien być świadomy konsekwencji skoro zaczął interesy z tak szemranymi osobistościami. Jednak i tak zrobiło mi się go żal. Nie wiem jeszcze, co dokładnie spotkało go po wprowadzeniu do tej piwnicy przez braci, ale jestem pewna, że nic dobrego. Czy został zabity? Ostatnie słowa tego prologu nie pozostawiają złudzeń, ale jednak ja się nad tym zastanawiam. Pod pewnymi względami byłoby to logiczne, ale czy w takim przypadku gospodarzowi nie zależałoby na odzyskaniu długu? Chyba, że pieniądze nic dla niego nie znaczą, a chodzi jedynie o samą zemstę.
Nie wiem, ale nie chciałabym znaleźć się na miejscu tego nieszczęśnika. Gospodarz tego domostwa, jego synowie oraz całe to zgromadzenie jest doprawdy przerażające. Jednak ja ten klimat w całości kupuję i chętnie przybędę na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam serdecznie
Nie chcemy tu oczywiście nic zdradzać ale z pewnością prędzej czy później odpowiedzi na wszystkie pytania się pojawią. Cieszymy się bardzo, że chcesz zostać z nami na dłużej i serdecznie zapraszamy :) I rzecz jasna bardzo dziękujemy za komentarz :)
UsuńZajrzałam, bo zostawiliście komentarz u mnie, a jako że zainteresował mnie adres bloga, to postanowiłam przeczytać i skomentować.
OdpowiedzUsuńNajpierw parę błędów:
"Wchodząc do mieszkania czuję się jak intruz" - brakuje przecinka po "mieszkania", bo dwa orzeczenia.
"żeby zebrać tą kwotę" - tę.
"nie mam pojęcia kiedy spłacę te wszystkie długi" - brakuje przecinka przed "kiedy".
"Pożyczając pieniądze wiedział pan, że będzie je musiał zwrócić, wraz z naliczanymi odsetkami, tak?" - brakuje przecinka po "pieniądze", zbędny jest natomiast przed "wraz".
"Oczywiście doskonale znałem zasady ale co miałem powiedzieć?" - brakuje przecinka przed "ale".
"I ogólnie rzecz biorąc miałem przejebane." - brakuje przecinka po "biorąc".
"opuścić tą rezydencję" - tę. Tą piszemy z narzędnikiem, np. idę z tą dziewczyną.
"ale mężczyzna okazuje się o wiele silniejszy niż przypuszczałem." - brakuje przecinka przed "niż". To prawda, że się go nie stawia, ale kiedy mamy porównanie. Tu nie mamy, a występują dwa orzeczenia, które trzeba wydzielić przecinkiem.
"próbuję się wyrwać ale już wiem" - brakuje przecinka przed "ale".
"Synowie właściciela spełniwszy swoje zadanie odchodzą i nikną w tłumie" - brakuje przecinka po "zadanie", sytuacja podobna, orzeczenie i imiesłów przysłówkowy uprzedni.
To chyba wszystko. Co się tyczy jednak prologu - ciężko jest napisać coś o nim, gdyż jest to bardzo krótki tekst. Z tego, co widzę, pana Odella już nie spotkamy, bo został zamordowany. Ci ludzie jednak zapewne pojawią się w następnych rozdziałach. Na razie niewiele o nich wiemy, ale być może to będzie to tajemnicze bractwo. Kto wie. Styl pisania macie zgrabny, pomijając te kilka przecinkowych wpadek. Jedyne co mi przeszkadzało to pisanie w czasie teraźniejszym. Nie jestem do tego przekonana. Mam nadzieję, że następne rozdziały już takie nie będą, ale jeżeli będą - to trudno. Chociaż mnie osobiście dziwnie się takie coś czyta, ale to już kwestia indywidualna.
Cóż mogę więcej powiedzieć. Poczekam na parę rozdziałów, bo na razie nie ma co oceniać. Życzę weny i dodaję do linków. Pozdrawiam.
Dziękujemy za wszelkie uwagi. Jeśli chodzi o pisanie w czasie teraźniejszym to w prologu było to poniekąd konieczne, ponieważ pisanie w czasie przeszłym zakłada, że istnieje jakaś "przyszłość" - tutaj raczej o nią trudno :) Kolejne rozdziały będą już pisane w czasie przeszłym. Dziękujemy za opinię i pozdrawiamy :)
UsuńW końcu się doczekałam, bo przyznam, że czekałam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńProlog był długi i to mnie zaskoczyło. Oczywiście pozytywnie. Na początku kompletnie nie wiedziałam o co chodzi i co będzie się działo, ale kiedy przeszliśmy do sytuacji w pokoju gospodarza, to wszystko stało się jasne. Nie mam zielonego pojęcia kim jest ten mężczyzna, ale sądząc po tym, co miało miejsce w piwnicy rezydencji, to mam nieodparte wrażenie, że nie jest on normalnym człowiek i że trzeba trzymać się z niego jak najdalej. ;)
Czekam na pierwszy rozdział i przy okazji zapraszam do siebie na Taken :)
Trzymanie się jak najdalej pewnie byłoby dobrą taktyką, aczkolwiek jak widać nie wszyscy się do tego stosują :) Kolejny rozdział pojawi się już niedługo a tymczasem dziękujemy za opinię i pozdrawiamy :)
UsuńPS: Na Twojego bloga postaram się dotrzeć najszybciej jak będzie to możliwe, czyli jak tylko czas mi pozwoli :)
Pierwsze, co mnie tu przyciągnęło to szablon. To mój ulubieniec spośród cudów Yassmine. Poza tym opis opowiadania jest naprawdę kuszący i sposób, w jaki rozdziały będą publikowane. Sama pisałam bloga na pół. U mnie wyglądało to tak, że nie wiedziałam, co mój współautor wymyśli w rozdziale. Był to całkowicie spontaniczne i naprawdę wspaniale pisze się z kimś. Jest to też zaskoczenie dla samych autorów :).
OdpowiedzUsuńProlog cholernie mi się podoba — inaczej tego opisać nie mogę. Pierwsza część przypomina mi nieco gangsterskie potyczki w „Ojcu Chrzesnym”. On i synowie, jakoś tak mi się skojarzyło po prostu. Powiedzieć muszę, że to bardzo dobre skojarzenie i można czuć się, moim zdaniem, wyróżnionym!
Hm, nie spodziewałam się, że już w prologu poleje się krew. Jestem naprawdę zaskoczona, mile zaskoczona, bo kurczę, wprowadziliście tak świetny klimat, że trudno w to uwierzyć. Myślę, że ci zakapturzeni ludzie w piwnicy, to ci sami, którzy bawili się, gdy nasza ofiara szła do gabinetu tego szefa.
No nic. Pozostaje mi czekać na więcej, więc tak zrobię. Bloga już za chwilę, za moment, zaobserwuję i będę wyczekiwać!
Pozdrawiam i weny wam życzę!
CM Pattzy
Uwielbiam "Ojca Chrzestnego", książkę czytałem kilka razy więc opinia jak najbardziej jest nagrodą i ogromnym wyróżnieniem :) Cieszymy się bardzo, że doceniłaś klimat, ponieważ mocno zwracaliśmy na to uwagę. Ach, a szablon wynalazła Ona, więc widać kto ma dobry gust :) Pozdrawiamy i dziękujemy za opinię :)
UsuńNa początek witam.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy kojarzysz klimat filmów Tarrantino. Jednego z moich ulubionych i najlepszych reżyserów XXI stulecia? Czemu właśnie o nim wspominam? Bo to opowiadanie pokazuje jego klimat. Ma w sobie coś takiego, co przyciąga. Podobnie jak sam prolog. To właśnie rzuciło mi się w oczy. Potem przyszła reszta. Nietuzinkowe postacie, gładki styl pisania który nie męczy czytelnika. Naprawdę kochana imponujesz mi a to doprawdy wielka rzadkość. Mogę tylko życzyć szczęścia i sukcesów, i jestem pewna, że sam przyjdzie.
pozdrawiam mocno!
www.autorska-strefa.blogspot.com
W życiu byśmy nie pomyśleli, że ktoś nas porówna do Tarantino, aczkolwiek trzeba przyznać, że jest to bardzo miłe :) Cieszymy się, że Ci się spodobało i pozostaje jedynie nadzieja, że tak będzie dalej :) Niedługo z pewnością jedno z nas przybędzie również do Ciebie. Pozdrawiamy i dziękujemy za opinię :)
UsuńUwielbiam długie, tajemnicze prologi. A ten idealnie sprostuje moim oczekiwaniom. Bardzo ciekawi mnie co to był za rytuał, co to za postacie. Życzę weny i na pewno tu wrócę,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie! ;)
Na wszystkie wyjaśnienia trochę trzeba będzie poczekać ale z pewnością prędzej czy później będą się pojawiać :) Dziękujemy za opinię i również pozdrawiamy :)
UsuńPrzybyłam i ja. Tytuł mnie przyciągnął, choć obawiałam się, że będzie to kolejna fantastyczna opowieść dla nastolatek. Nie bym takich nie lubiła i unikała jak diabeł św wody, ale czytam takich już sporo i poszukiwałam jakieś odmiany. Tak więc udało się, bo prolog powiał nie fantastą, a horrorem i to takim z prawdziwego zdarzenia.
OdpowiedzUsuńCo do głównego bohatera to jest dla mnie kilka niejasności. Skoro i tak miał uciec i nie zamierzał oddać wszystkich pieniędzy, to po co w ogóle oddawał te, które udało mu się uzbierać? Kierowała nim jakaś dziwna uczciwość i postanowił zwrócić tyle ile pożyczył a jedynie odsetki sobie samemu darować, czy jak to z nim było?
Długi długami, ale z dwojga złego już chyba lepiej komornicze niż mafijne.
Podobały mi się dokładne ale nie przedobrzone i widać, że nie pisane na siłę opisy. To tyle ode mnie i czekam na pierwszy rozdział. Oby był dłuższy.
Pozdrawiam:
takamilosc.blogspot.com
Rozdziały z pewnością będą dłuższe :) Co nim kierowało? Myślę, że do ostatniej chwili próbował zebrać tych pieniędzy jak najwięcej i liczył na to, że dostanie więcej czasu lub, w bardzo optymistycznej wersji, dług zostanie mu darowany. Jak widać nie do końca znał się na ludziach :) Cieszymy się, że formuła naszego opowiadania Ci się spodobała, mamy nadzieję, że dalszym ciągiem również się nie zawiedziesz. Dziękujemy za opinię i pozdrawiamy :)
UsuńPS: Z pewnością wkrótce dotrzemy do Ciebie na bloga. Troszkę teraz zwariowany czas ale postaramy się jak najszybciej :)
dzieki komentarzom na innych blogach odkryłam Wasz i wydaje mi się, ze pozostanę tu na dłużej. Po pierwsze, bardzo mi sie podoba pomysł pisania opowiadania we dwójkę, i to jescze z perspektywy damsko-męskiej. To moze byc naprawdę ciekawe. Jesli chodzi o prolog, ogolnie mi sie spodobał. Co prawda początkowo donosiłam wrażenie, że narrator nie przypomina piecdziesieciotrzyletniego mężczyzny, ale wlascwie jak się okazało, jakie zycie prowadzi, to zmieniła, zdanie. podejrzewam,, ze chciał się dorobić na nie do konca uczciwych warunkacj, choc i ci, od ktorych pożyczył pieniądze, w porządku nie są. I to bardzo nie są, jak widzimy po drugiej części prologu. Najwyraźniej mężczyzna stał się ofiarą jakiegoś dziwnego kultu, zapewne tego bractwa. Podejrzewam, że sztylet trafił swoj cel... Zastanawiam się, co to za grupa i czym sie ona zajmuje, bo jakoś nie sądzę, by głównym jej celem było zabijanie właścicieli kasyn, ktorzy nie potrafia się zając interesem... Z niecieprliwoscia czekam na poznanie głównych bohaterow i życzę Wam weny! Błędy w wiekszości już zostały wypisane, aczkolwiek dodam jeszcze, ze czasem blednie zapisujcie dialogi, tzn.jesli po zakocżeniu wypowiedzi piszemy, ze ktos ją powiedział (bądź inny czasownik o o takim znaczeniu), to w didaskaliach wypowiedz zaczynamy z małej litry, ale jesli pisze się w nich o innej czynności, to już z dużej (a wypowiedz kończymy kropką bądź innym znakiem interpunkcyjnym. Dlatego na przykład "słyszę" po czyjejś wypowiedzi powinno było byc napisane z wielkiej litery.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na 24.01. Zapraszam na zapiski-condawiramurs, obecnie publikuję opowiadanie pt. Niezależność, choć w spisie treści znajdziecie miniaturki o rożnej tematyce :)
Dziękujemy bardzo za opinię i wszelkie uwagi, które zawsze są dla nas bardzo cenne. Nie chcemy oczywiście zdradzać póki co fabuły, aczkolwiek momentami Twoje przypuszczenia są bliskie prawdy :) Na część wyjaśnień trzeba będzie trochę poczekać, ale prędzej czy później z pewnością się pojawią. Bardzo dziękujemy za opinię. Postaramy się dotrzeć do Ciebie jak najszybciej, aby tylko czas pozwolił bo z nim ostatnio bywa różnie. Mamy nadzieję, że Twoje opowiadanie nadrobimy jak najszybciej, a jeśli zejdzie z tym chwilę dłużej to z góry przepraszamy :)
UsuńNa początku dziękuję za zaproszenie i podanie linku do tego opowiadania. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Na początku nigdy bym nie przypuszczała, że tak zakończy się ten prolog. Zostałam jednak mile zaskoczona całym rozwojem akcji i m.in. to mnie tutaj zatrzymało.
OdpowiedzUsuńCałość jest naprawdę tajemnicza. Po tym jak został zepchnięty do piwnicy, myślałam, że jego prawdopodobna śmierć będzie wyglądała przeciętnie poprzez pobicie itp. Nie spodziewałam się żadnego rodzaju rytuałów ani nic w tym stylu, jednak jest to jak najbardziej na plus :)
Biorąc pod uwagę długość prologu mam nadzieję, że rozdziały będą równie długie, a nawet i dłuższe co oczywiście byłoby idealne.
Bardzo oryginalnie i nieprzeciętnie zachęciliście mnie do dalszego czytania waszego opowiadania, więc zostaję na dłużej i z niecierpliwością wyczekuję rozdziału pierwszego.
Życzę weny i pozdrawiam :)
Stone Cold
what-i-miss-about-you.blogspot.com/
Cieszymy się bardzo, że prolog się spodobał i dziękujemy za miłe słowa :) Rozdziały z pewnością będą dłuższe i mamy nadzieję, że spodobają się co najmniej równie mocno. Staraliśmy się tutaj i ogólnie będziemy starać się w całej historii jeszcze niejednokrotnie zaskoczyć i mamy nadzieję, że nam się tu uda. Dziękujemy za miłą opinię i pozdrawiamy :)
UsuńJa pierdziele, szok totalny. Zaczynając czytać prolog, byłam pewna, że pan Odell - lekkomyślny i całkowicie niereformowalny, skoro wpakował się w takie bagno na własne życzenie - będzie obity i po prostu będzie musiał oddać jeszcze więcej, w ostateczności, że go zastrzelą albo wrzucą w worek i do rzeki, ale że to okaże się być sektą i zostanie złożony w ofierze - nigdy bym się nie spodziewała.
OdpowiedzUsuńWariactwo, kilkadziesiąt linijek, a tyle emocji, ekstra, takie opowiadania lubię czytać :)
Nie zdradziłaś w żaden sposób tego, co może się wydarzyć tego. Ten "plaszcz" mnie zastanowił, ale nie spodziewałabym się.
Bardziej mi wpadło, że nie chce się poplamić krwią, bo pewnie ma garnitur za pięć tysięcy i buty z Włoskiej skóry.
Mężczyzna, któremu pan Odell był winny pieniądze, musi mieć wielkie, tzw. plecy, że ma w piwnicy ofiarny ołtarz, żyje jak król i robi sobie z ludzkim życiem co mu się żywnie podoba. Ciekawi mnie, jaki będzie dalszy wątek tej postaci i czy któryś z głównych bohaterów dowie się, co owy Pan robi i nie skończy, jak pan Odell, a przeciwnie - zakończy te "działalność", jeśli takiego słowa można w takiej sytuacji użyć.
Bardzo przyjemnie się czytało, piszesz lekko i tak świeżo, prolog mignął mi w chwilę, a wcale taki krótki nie był i byłam szczerze zawiedziona, że to już. Ale z tego co widzę, rozdział pierwszy już jutro, może dostanę odpowiedź chociaż na część moich pytań :)
Nie wyłapałam żadnych błędów, nie mam się do czego przyczepić zupełnie.
Szablon jest przyjemny dla oka i stonowany, do tego w moich ulubionych odcieniach, więc genialny :)
Podziwiam odwagę, którą trzeba mieć, zaczynając pisać we dwójkę. Ja osobiście mam z tym średnie doświadczenia, więc trzymam za Was kciuki. Mam nadzieję, że nie zniechęcicie się i dotrwacie do końca. Mnie jako stałą czytelniczkę będziecie mieć na pewno.
Pozdrawiam i życzę weny i wytrwałości :)
[http://cienie-we-mgle.blogspot.com/]
Cieszymy się bardzo, że Ci się spodobało. Lubimy elementy zaskoczenia, więc fajnie, że były skuteczne :) Na wszystkie pytania prędzej czy później będziesz mogła poznać odpowiedź i liczymy na to, że te odpowiedzi Cię nie zawiodą. Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy :)
UsuńCześć ;)
OdpowiedzUsuńZostawiłeś link na moim blogu i z ciekawości postanowiłam zajrzeć. Pierwsze, o czym wspomnę to to, że lubię, kiedy opowiadania są pisane właśnie w pierwszej osobie, bo takie opowiadania bardzo szybko się czyta (a przynajmniej mi ;)). Prolog bardzo mi się podobał, a wręcz postanowiłam zaglądać tu częściej i byłabym wdzięczna gdybyście powiadamiali mnie o nowych rozdziałach ;)
Czytałam uważnie, ale nie dopatrzyłam się błędów, wszystko jest spójne. Co do samego pomysłu... Jest bardzo ciekawy! Jeszcze się nie spotkałam z czymś takim (a może po prostu tego nie pamiętam :D). Ja nie chciałabym być na miejscu tego faceta. Cóż, pożyczanie kasy nie skończyło się dla niego dobrze. Wyglądało to tak, jakby złożyli go w ofierze...? Albo coś w ten deseń. Dziwni ludzie. Zastanawiam się... czy robią tak ze wszystkimi dłużnikami? :D Czy zdarzają się jeszcze jacyś "przypadkowi"?
HM... Nawet spodziewałam się, że go zabiją, ale nie spodziewałam się w jaki sposób.
To chyba wszystko co chciałam napisać... Przepraszam, czasem moje komentarze są strasznie chaotyczne. Za dużo myśli mi się kłębi w głowie i za dużo chciałabym napisać za jednym razem ;-)
W każdym razie będę tu zaglądać częściej!
No i zapraszam do siebie, gdzie dzisiaj (24.01) będzie pierwszy rozdział ;)
Pozdrawiam serdecznie! :)
[http://niebezpieczne-uczucia.blogspot.com]
O cholera, prolog robi wrażenie.. W oczy rzuciły mi się przepięknie napisane opisy. Są po prostu tak idealne, iż moja wyobraźnia od razu zaczęła pracować - byłam widzem tego, co opisywałeś. Gratuluję i dodam, iż przybędę przeczytać jeszcze niedługo pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
http://wzburzone-fale.blogspot.com/
Hej, na Waszego bloga zaprosiła mnie Ona, po mile wyczerpującym komentarzu pod moim rozdziałem. Postanowiłam zobaczyć, przeczytałam zakładkę o bractwie i teraz prolog. Zaczyna się intrygująco. Nie wiem, które z Was bardziej miało wkład w ten rozdział, ale muszę przyznać, że napięcie było całkiem dobre. Dodając do tego opisy, mogę śmiało powiedzieć, że mi się całość całkiem podoba. :) Przyznam szczerze, że lubię historie typu "Anioły i Demony", czy "The Skulls" w ogóle tematyka sekt, bractw i tajnych stowarzyszeń jest mi bliska, bo napisałam wiele referatów na ten temat.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było za słodko to przyznam się, że znalazła kilka drobnych błędów, które rzuciły mi się w oczy:
"z pewnością(,) na błękitnej koszuli(,) pozostawiają mokre ślady" - przecinki powinny być w tych miejscach, bo to wtrącenie.
"huk grzmotu" - huk i grzmot to w sumie to samo, więc ja wybrałabym albo jedno, albo drugie, oba to lekka przesada ;)
silniejszy(,) niż przypuszczałem - tu powinien być przecinek, bo oddziela zdanie składowe w zdaniu złożonym :)
Nie bądź urażony tym wytknięciem błędów, to tak dla poprawieni techniki. W końcu każdy uczy się n błędach ;) Tak więc, zabieram się za pierwszy rozdział i wygląda na to, że macie nową czytelniczkę :)
Obserwuję i dodaję też do polecanych. Ona już była u mnie i sprawiła mi wielką radość, że przeczytała moje wypociny. Zapraszam też Ciebie, abyś zajrzał i podzielił się swoją opinią. :)
Pozdrawiam Xx
OCZY w OGNIU
Demoralizacja i utrata wartości? Wchodzę w to. Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńOd pierwszych słów prologu czuję, jakbym oglądała film. W zasadzie kojarzy mi się przedstawiona rezydencja z tajemniczym domem szanowanej, meksykańskiej rodziny łowców z pewnego serialu. Tyle, że tam na progu nie witało człowieka eleganckie przyjęcie, tylko dyskoteka. Jej przywódczyni ot tak rzuciła w kogoś nożem na ulicy, a reakcja ludzi była zerowa. Właśnie to mam przed oczami, czytając dalej o poczynaniach, jak mniemam, Przeklętego Bractwa.
Niepewność i strach Odella są wyczuwalne na kilometr. Mężczyzna, u którego się zapożyczył, z pewnością nie jest idiotą. Myślę, że na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić, co planuje Odell na „po opuszczeniu tego chorego miejsca”. Swoją drogą, co go podkusiło do narobienia sobie tak wielkich długów u tak przerażających ludzi? Musiał mieć prawdziwe kłopoty albo naprawdę wierzyć w swoje możliwości. Po jego zachowaniu stanowczo nie mogłabym tego drugiego powiedzieć, chociaż to otwarcie kasyna, które miało przynieść mu fortunę... Pozostaje mi twierdzić, że przeraziła go posiadłość i lichwiarz we własnej osobie. A propos, czy tacy ludzie nie powinni mieć swoich przedstawicieli, chociażby ze względów bezpieczeństwa?
Spodziewałam się, że go pobiją. Dotkliwie. Zabiją. Teoretycznie słówko „bractwo” powinno dać mi do myślenia, że los Odella będzie znacznie gorszy. Jednak tak się wciągnęłam w ten „mafijny” klimat, że nie rozważałam... rytuałów. Jedno pytanie krąży mi po głowie odnośnie nich: komu został ofiarowany Odell? W końcu ubój rytualny zawsze przeprowadza się w imię czegoś.
Są silnie oddziałujące na wyobraźnię opisy, jest w miarę zarysowany bohater i odpowiedni klimat. Czegóż więcej trzeba?
Jestem pod wrażeniem. O.O
OdpowiedzUsuńZ tego co wyczytałam dowiedziałam się, że piszecie te opowiadanie we dwie i jestem ciekawa jak to robicie, czy dzielicie się, że jedna pisze 1 rozdział, czy że po kawałku, a że jeszcze tego nie wiem, będę mówić na razie w liczbie mnogiej xd
To co przedstawiłyście w prologu jest po prostu pokazaniem, jak powinno opowiadanie wyglądać.
Jak czytałam ten tekst to czułam w nim taką lekkość, że po prostu byłam w szoku. Przez to się płynie, a nie czyta. Osobiście nie lubię długich rozdziałów na blogach, bo mnie męczą i mam ciężko dobrnąć do końca, ale u was to bez problemu wszystko przeczytałam.
Opisy są tak napisane, że wszystko jaśniutko widzę i mogę sobie idealnie wyobrazić. Moje brawa dla was za pisanie w czasie teraźniejszym, więc o to przedstawiam wam mój aplauz : bam, bam, bam, bam i tak jeszcze przez godzinę. Wow dla was i tyle.
Historia zapowiada się naprawdę ciekawie. Jakaś mafia, która daje pożyczki i prosi o odsetki, jakieś dziwne stowarzyszenie jechowych czy czego to tam jest. Właśnie. Ci Huicośtam. Co to właściwie miał być?! Jesteście nieprzewidywalne. Najpierw myślałam, że kolesia puszczą i on zwieje, a tu bam! Do piwnicy z nim. Potem twierdziłam, że go zabiją czy coś, zrobią niewolnika w tej o to piwnicy, a tu następne łubudubu! Jakieś mnichy! Potem stawiam, że przyjmą go do jakieś sekty, a tu łup! Robimy z niego ofiarę! Ale jeszcze wcześniej, przed jego spotkaniem z mafią, myślałam, że on idzie na rozmowę o pracę czy coś w tym stylu! A tu bomba atomowa, herbatka z mafią! xd Ja tu już nic nie przewiduje, bo wszystko jest nie tak!
Mnichy gadały w jakimś innym języku. Zastanawiam się czy jest to wasz język czy z tłumacza. Ale czekaj… Zaraz sprawdzę :D Tam ta ra dam…!!!! Albo tłumacz google jest z wami w zmowie i nie chce mi nic powiedzieć, albo same żeście to napisały ;( Ale problem mam taki, że nie wiem co to znaczy, a mega mnie ciekawi ;(((
Zakończenie to wielka filozofia, gdyż jest napisane, że sztylet opadł, ale nie jestem na 100 % pewna, czy ten koleś na pewno zginął. :/ W ogóle ciekawi mnie, jakie on ma powiązanie z całą historią…
No więc chce wam powiedzieć, że dobrze odwalona robota. Opisy, dialogi i cała akcja jest po prostu cacunio. Przekleństwa fajnie, że się pojawiły, bo nadają emocji i są postawione w dobrych miejscach. Wrócę tu jeszcze. Prawdopodobnie jutro, ale jeszcze nie wiem, czy będę mieć czas :/
Chciałam wam jeszcze powiedzieć, że jak jesteście ciekawe, to znalazłam was na blogu: Oczy w ogniu. ;)
Wiecie, teraz tak patrzę i autorami bloga jest On i Ona. Sorki, ale nie widziałam tego o.0 To chyba znaczy, że tego nie piszą dwie dziewczyny tylko on i ona xd Jeśli tak to bardzo przepraszam, nie zauważyłam xD
Sorki, za totalny chaos komentarza i jego em.. jakby to powiedzieć... Idiotyczność? ;o Nie wiem, no ale w sumie, to sorki, ale czasami po przeczytaniu czegoś mam taką siaczkę z mózgu, że nie mogę normalnej wypowiedzi napisać, a późna pora też robi swoje :/ A i sorki za rozpiętość, bo trochę mi wyszło ponad stronę, a ty cały czas macie ulgę, że ona już kończy, ale nie, ona dalej pisze! No więc, macie ode mnie na wstępie kupe przeprosin xD
Powodzenia wam życzę i dużej weny :*
Jak kiedyś będziecie mieć okienko w terminarzu to zapraszam: Kasyczi.blogspot.com
ale uprzedzam, że większość miała marne wrażenia na początku, gdyż zaczęłam pisać można powiedzieć 2 lata temu, ale nie żałują, gdy dochodzą do teraźniejszości
No to ja już serio kończę xD Jeszcze zaproszę was do udziału w konkursie i to tyle :D
opowiadanie kasyczi.blogspot.com
Zacznę może od tego, że zawsze mam sentyment do grupowych opowiadań, bo od tego zaczynałem. Nieczęsto jednak takowe się spotyka, a gdy już to na próżno szukać w nim fabuły. Wasze jakąś ma. Motyw faceta, takiego cwaniaczka, co chciał sięgnąć szczytów, walić do nocha kokainkę i obracać takie nastoletnie kokainki na zapleczu bardzo mi się podoba i o dziwo cieszę się z jego zadłużenia i z tego, że dostał po nosie... znacznie mocniej niż po nosie. Wyszedł ze mnie jakiś sadysta i aż żałowałem, że sceny tortur nie było opisanej, bo torturowali go, prawda?
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się też motyw takiego silnego rodu. Pana co siedzi w dyrektorskim fotelu, w swoim gabinecie i ma dwóch synów, którzy mają dziedziczyć po nim te obszerne i bogate włości. Od razu skojarzyło mi się z Ojcem chrzestnym i było to naprawdę dobre skojarzenie, bo ten stary film uwielbiam, wszystkie jego części.
Pozdrawiam i jakbyście mieli ochotę, to w wolnych chwilach zapraszam do siebie:
j-i-s.blogspot.com
Jestem i ja i pierwsze, co nasuwa mi się na myśl to (przepraszam) "ło k**wa!!! To było dobre i jestem pełna podziwu!! Czekajcie, muszę zebrać myśli.
OdpowiedzUsuńMój komć będzie trochę pewnie chaotyczny, ale mam nadzieję, że coś z tego zrozumiecie xD
Więc tak... nie jestem fanką tego typu narracji, ale im dalej czytałam tym mniej mi ona przeszkadzała. Napisaliście tak dobrze, że po prostu wow. Wciągnęłam się, a pomysł na prolog bardzo mi się spodobał. A końcówka, gdy zabrali tego faceta do piwnicy, to tak trzyma w napięciu, że nic tylko was pochwalić! Czułam to napięcie, ten strach, mimo iż wiedziałam, że i tak go zabiją. Po raz pierwszy mogę coś więcej napisać o prologu. Trafiliście w mój gust!
Raz czy dwa razy moim zdaniem zrobiliście mały błąd, ale to tam nic.
Jestem ciekawa dalszych części, więc lece przeczytać rozdziały.
Pozdrawiam!
dragon-story.blogspot.com
Na wstępie dziękuje za zainteresowanie moim opowiadaniem nielegalna pasja ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiem, że czytając w takiej narracji czuję się jakoś dziwnie...
Ale to zmienia faktu, że mnie zaintrygowałaś. Kurde to było świetne, piwnica, narkotyki co za akcja. Dreszczyk grozy byl!
I ci mnisi o.O łooo sekta? Nieźle.
Podobalo mi sie ;)
Wpadłam niedługo po tym, jak ONA zostawiła u mnie przepiękny i przecudowny spam komentarzami :D Bardzo jest mi miło, że ktoś, pomimo tak sporej już ilości rozdziałów, zdecydował się do mnie zajrzeć i przeczytać wszystko :D Aż nie mogłam pozostać bez cienia odwzajemnienia tego, ale od razu pragnę zaznaczyć, że na dzisiaj tylko prolog, bo jestem tak padnięta, a jutro mam szkółkę, że nie dam rady i resztę będę biernie z dnia na dzień po jednym starała się nadrobić ^^
OdpowiedzUsuńPierwsze, co mnie tutaj zaintrygowało, był ból tego niestety, że byłam zmuszona przybliżyć sobie stronę z 100% do 130%, bo jednak troszkę za małą tą czcionkę wybraliście na to opowiadanie :/ Do tej pory tylko przy jednym blogu musiałam korzystać z przybliżenia, by nie siedzieć blisko monitora XD
Prolog o dziwo jest strasznie długaśny i normalnie uznałabym to za rozdział, jednak widzę tutaj tą odmienność osobową, której pewnie nie ujrzę w innych rozdziałach. Jestem niestety osobą marudną i momentami akcja wydawała mi się nadto przeciągana, nim dobrnęła do znaczącego sedna, nie mniej jednak strasznie zaciekawił mnie prolog i jestem żądna wiedzy na temat dalszych treści waszego opowiadania :) Uwielbiam sadyzm, walkę, ból, krew i wszystko z tym związane. Bractwo jest bardzo, hm... Jakby to ładnie określić. Mordercze? Kurde, brakuje mi słów, to aż dziwne :D Albo raczej nie, bo ostatnio ciągle gubię potrzebne mi słowa XD
Wyczekujcie psychopatki w kolejnych rozdziałach, tym czasem żegnam i daję mega plusy :D Solidne 2/10 <3 XD :D i żeby nie bylo, już dodaję do obserwowanych, żebyście wiedzieli, że ciągle jestem! <3
Jeśli będę się guzdrać, weźcie mnie opierdzielcie mocno w komentarzu u mnie, to zepnę dupsko :D Wybaczcie mi to, że czasem mam lenia xd
Hej!
OdpowiedzUsuńNa waszego bloga wpadłam przypadkiem, zainteresowana opisem i cieszę się, że to zrobiłam, ponieważ właśnie przed chwilą miałam okazję przeczytać naprawdę dobry prolog rozpoczynający intrygującą historię. Jestem bardzo zainteresowana całą historią i z chęcią ją poznam. Na pewno wpadnę tu nie raz, by odkrywać kolejne tajemnice i charaktery postaci kreowanych przez Was w tej historii. Jeszcze raz, naprawdę świetny prolog.
Pozdrawiam. :)
Hej!
OdpowiedzUsuńJuż od początku podoba mi się sposób narracji, moim zdaniem najlepszy w przypadku prologu.
"Odell" - o matko, mój mąż sprzed trzech lat <3 tym jestem już kupiona, ach Tom. W ogóle podobają mi się używane tu nazwy: Huitzilopochtli, Milford. zdążyłam już przyzwyczaić się do pana Odella, a tutaj przyszło nam się z nim... pożegnać? Oj nie, mam nadzieję, że coś źle to zinterpretowałam.
Cóż, ładny masz styl pisania i widać, że masz pomysł na historię. Na razie niewiele wiem, ale chętnie dowiem się więcej ;>
Pozdrawiam i do napisania!