niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział pierwszy (2)


William

Dzwonek. Kurwa. A sen był taki piękny.
– Halo?
– Dzień dobry szefie. – Usłyszałem w telefonie bardzo, jak na tę porę, rozbudzony głos. Kogoś mi przypominał, ale za nic nie mogłem skojarzyć, o kogo chodzi.
– No nie wiem. Kto mówi?
– Mike. – Ach, kto inny mógłby dzwonić o świcie? – Mam złe wieści. 
– O co chodzi? – zapytałem.
– Pamięta pan tego mężczyznę od kontraktu na biurowiec? Była duża robota więc zlecenie przekazano bezpośrednio do centrali. Mieliśmy go zaprojektować w jakimś wyróżniającym się stylu.
– Ach tak, coś sobie przypominam – powiedziałem. Rzadko kiedy pamiętałem wszystkich klientów mojej firmy, zwykle zlecenia wędrowały do jednej z filii, jednak tym razem był to duży projekt. A zleceniodawcy nie było łatwo zapomnieć – wyglądał jak hipis, a nie jak poważny dyrektor, który zamierza postawić biurowiec w Nowym Jorku.
– To dobrze. Bo facet właśnie postanowił umrzeć. Dzwoniła jego przedstawicielka – chcą się wycofać ze wszystkiego.
Poczułem narastające we mnie wzburzenie. Faceta nie było mi szkoda – prawdopodobnie przedawkował i impreza się skończyła. Ale pracowaliśmy nad tym zleceniem dwa tygodnie, projekt był praktycznie gotowy i nie zamierzałem ponieść strat w związku z tym.
– O nie, nie – tak z pewnością nie będzie. Natychmiast dzwonisz do tej agentki – ich firma ma pokryć koszty. Nie każę im zwracać całości, ale dwa tygodnie nad tym harowaliśmy i nie zamierzam płacić za to z własnej kiszeni. 
– Jasne, już się z nią kontaktuję. Miłego dnia życzę.
Rozłączyłem się i padłem z powrotem na łóżko. Wiedziałem już, że dzień nie będzie miły i właśnie pomału zacząłem to odczuwać. Lekki, pulsujący ból głowy powoli przechodził w gorsze stadium, a pojawiające się mdłości przypomniały mi wczorajszy wieczór. Jak zwykle w takich chwilach obiecywałem sobie, że nigdy więcej nie tknę alkoholu. Chyba jednak te obietnice są bez sensu. 
Powoli odwróciłem głowę w lewo i zobaczyłem odsłonięte plecy. O tak - to zdecydowanie najlepsze, co mnie spotkało tego poranka. Monica jeszcze spała i nie zamierzałem tego zmieniać - też pewnie odczuje wczorajszy wieczór. Jej ciało delikatnie poruszało się w rytm spokojnego oddechu. Ramię wystające spod fioletowej, jedwabnej pościeli kusiło, żeby delikatnie je pocałować.
– Wcale nie śpię. – Usłyszałem cichy pomruk obok. Jej przenikliwość czasem mnie zaskakiwała.
– Witaj, Skarbie – powiedziałem cicho i czule. 
– Nie odzywaj się do mnie. Nienawidzę cię.
Czy ja wspominałem, że to najlepsze do mnie spotkało tego poranka?
– Nie udawaj. Mówiłaś co innego jak ostatnio wsiadałaś do mojego Ferrari. – Tak, od zawsze miałem wyszukane poczucie humoru.
– Przypominam ci więc, że rozbiłeś swoje Ferrari. – Monica sprowadziła mnie na ziemię, powodując, że znów było mi szkoda. Kupno nowego samochodu nie stanowiło dla mnie problemu, ale jednak tamto Ferrari wyjątkowo mi się podobało. A rozbiłem je w wyjątkowo prosty sposób – jechałem spokojnie i nagle samochód zjechał w pobocze i uderzył w jakiegoś Mustanga. Paskudnie. Być może te dwa promile miały z tym jakiś związek – trudno powiedzieć. Sprawa odeszła w niebyt. Pieniądze potrafią zdziałać cuda. 
– Więc bez Ferrari nie jestem dla ciebie nic warty? – spróbowałem jeszcze raz zażartować. W sumie wolałem nie uzyskać odpowiedzi, a Monica chyba znudziła się rozmową ze mną. 
– Jezu Chryste, dlaczego wczoraj nie zabroniłeś mi pić? – Jednak się nie znudziła.
– A posłuchałabyś? Postawiłabyś na swoim, tak jak zawsze – stwierdziłem zgodnie z prawdą. Byliśmy na jakimś przyjęciu charytatywnym, które w konsekwencji okazało się jakąś pieprzoną libacją. Pierwsze dwie godziny pamiętam, po tym czasie moje wspomnienia były coraz bardziej zamglone. Zakładam jednak, że nic głupiego nie zrobiłem – zwykle dobrze się kontroluję, nawet pod wpływem alkoholu. Cholera, nawet nie pamiętam na jaki cel były zbierane pieniądze.
– I tak cię nienawidzę – dodała kobieta, po czym nagle zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki. Oj, to stanowczo nie był najlepszy poranek mojego życia.
Chcąc, nie chcąc, byłem już rozbudzony, więc postanowiłem zwlec się z łóżka. I tak nie miałem już co tam robić – Monica raczej nie była w nastroju na to, co robiliśmy poprzedniego dnia. Ledwie to pamiętałem, ona pewnie wcale. Odwoził nas Joe, który w odpowiednim momencie zasunął przyciemnianą szybę, oddzielającą kierowcę od pasażerów. Kontynuowaliśmy w łóżku, chociaż zabawa nie trwała zbyt długo – i tak miałem wrażenie jakbym pieprzył się z wyjątkowo napalonym trupem.  
Powoli podniosłem się z łóżka, co samo w sobie było ogromnym wyzwaniem. Nalałem wody do szklanki i wypiłem za jednym razem. Miałem wrażenie, że moje pragnienie tylko urosło, więc przechyliłem szklaną butelkę i zacząłem pić bezpośrednio z niej. Podszedłem do oszklonej ściany mojego apartamentu, przez którą miałem cudowny widok na cały Manhattan, oświetlony porannym słońcem. Mnóstwo różnorodnych, ciasno stłoczonych budynków, tworzyło jedno z najsłynniejszych miejsc na świecie. Ponad te niższe, wyrastały drapacze chmur, od których odbijało się światło słoneczne. Odwróciłem się i spojrzałem na zegarek – dochodziła dwunasta. Chcąc, nie chcąc, przypomniałem sobie o telefonie od Mike’a. Powinienem był pojechać do biura, chociaż wcześniej nie miałem tego w planach. Ale nie sądziłem, żeby firma świętej pamięci pana hipisa chciała ot tak sobie wydać kilkaset tysięcy dolarów.
W tym momencie do pokoju weszła Monica, już w lepszym humorze i, niestety, również w szlafroku. I tak wyglądała nieziemsko. Szlafrok odsłaniał zarys jej fantastycznego biustu i cholernie trudno było mi wytrzymać, żeby się od razu do niej nie dobrać. Podeszła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
– No przepraszam cię, że byłam taka okrutna – powiedziała. – Wiesz, że źle znoszę alkohol.
– Wiem, piękna. Chodź, pójdziemy coś zjeść.
– Jednak cię nienawidzę. – To Monica powiedziała już na szczęście z uśmiechem. Pocałowałem ją delikatnie i uświadomiłem sobie, że może coś jednak do niej czułem? Sam nie wiem. Nasz związek trwał już osiem miesięcy, co, jak na mnie, było absolutnym rekordem. W jakiś sposób przywiązałem się do tej kobiety, chociaż przez cały czas wiedziałem, że nie skończy się to niczym trwałym. Prędzej czy później coś trzeba będzie z tym zrobić. Ale to jeszcze nie była odpowiednia pora
– Będę musiał jechać do pracy. Jakiś facet postanowił wykorkować i trzeba walczyć o jego pieniądze.
– No pewnie, jedź – powiedziała kobieta z uśmiechem. Coś mi nie pasowało. Monica odwróciła się i zaczęła iść w stronę łóżka, poruszając kusząco pośladkami. Patrzyłem na nią zachwycony, a ona, będąc tego świadoma, po drodze zgubiła czarny szlafrok. Kobieta podeszła do łóżka i położyła się na plecach. Zamknęła oczy, a ja miałem widok na jej cudowne, kształtne ciało, które tak strasznie mnie kusiło. Ostateczny cios mojej woli jazdy do biura zadało rozłożenie przez nią nóg. Wygrała. Stwierdziłem, że pojadę później. 
***
– Co dziś mamy Janette? – spytałem mojej sekretarki, pochylając się nad jej stanowiskiem. Nie mogłem się oprzeć i spojrzałem na jej dekolt, spod którego wystawał kawałek pomarańczowego biustonosza. Janette była atrakcyjną blondynką o wspaniałych nogach i połowa firmy nie mogła się oprzeć jej wdziękom. Druga połowa to kobiety, chociaż tutaj też postawiłbym na kilka wyjątków. Niestety, Janette była szczęśliwą żoną i matką, więc szybko spławiała wszystkie podchody. Dostawała u mnie tak ogromną pensję, że jej mąż, wówczas niespełniony aktor, mógł zajmować się w domu ich malutką córeczką.
– Asystentkę pana McColluma – powiedziała Janette. – To ten, który wczoraj zginął – dodała, widząc moją niepewną minę.
– Ach, no tak. Mike dzwonił rano – przypomniałem sobie niezbyt przyjemną pobudkę. – O której?
– Za półtorej godziny. Zdąży pan jeszcze sprawdzić ten zaległy kosztorys z początku tygodnia.
– Jesteś cudowna – powiedziałem, chociaż oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że całkiem o tym zapomniałem. Nie zdarzało mi się to często, ale, jak widać, czasem tak. – Coś jeszcze?
– Tak. Dzwonił Jaimie. Wspominał, że chciałby wpaść dzisiaj wieczorem.
– Umów mnie z nim na piątą, do tego czasu powinienem się wyrobić z asystentką pana Goluma. I zadzwoń do niej, żeby nie przychodziła do biura tylko do jakiejś restauracji. Może być Le Bernardin, ta przy Siódmej Alei. Mam nadzieję, że z rezerwacją nie będzie problemu.
– Wątpię – powiedziała z uśmiechem sekretarka. – Ale stolik będzie na pana czekał.
Nie wiem, co bym bez niej zrobił. Zawsze mogłem na nią liczyć, nawet w najdrobniejszych sytuacjach, a ponadto była moim prawdziwym ochroniarzem. Każdy, kto chciał się ze mną spotkać, musiał najpierw przebić się przez Janette, a to nie było proste.
Zaraz za jej stanowiskiem, znajdowało się wejście do mojego biura. Wszedłem do środka i stwierdziłem, że jednak tu czułem się dobrze. Moje biuro było urządzone dość skromnie, chociaż i tak kosztowało majątek. Trząsłem branżą architektoniczną w promieniu kilkuset mil od Nowego Jorku, więc design tego pomieszczenia musiał być pierwszorzędny. Wszystko urządzone było w nowoczesnym stylu. Na środku stało ogromne, choć skromne biurko, natomiast wszystkie szafy poustawiane były przy ścianach. Za biurkiem znajdowała się oszklona ściana, przez którą miałem widok na moje ukochane miasto. Z biura można było również przejść do mojego prywatnego gabinetu, gdzie, w razie potrzeby, miałem trochę prywatności. Wykorzystywałem to pomieszczenie zarówno do tajniejszych spotkań, jak również w celach czysto seksualnych. Miałem tam również łazienkę, zapasowe ubrania – słowem wszystko co potrzebne w nagłych wypadkach. Siadłem przy biurku i zobaczyłem przygotowane przez Janette papiery. Chyba nie było szans, żeby się od nich uwolnić. Nadzieję dało mi pukanie do drzwi.
– Przepraszam, szefie. Pani Reed, asystentka pana McColluma, chciałaby się spotkać wcześniej. Mówi, że dojedzie na miejsce w dwadzieścia minut, jeśli tylko ma pan wolne.
– Życie mi ratujesz, kochana – powiedziałem ze szczerą wdzięcznością. – Naprawdę nie dam rady dzisiaj siedzieć nad tymi papierami. Możesz potwierdzić spotkanie za dwadzieścia minut. Przejdę się.  
Z radością wyszedłem z biura, chociaż byłem tam zaledwie kilkanaście minut. Ten duży, oszklony budynek na Manhattanie był centrum dowodzenia moim imperium architektonicznym. No dobrze, trochę przesadziłem. Ale kilka filii, które mi podlegały, skutecznie realizowały zamówienia w promieniu kilkuset mil od Nowego Jorku, zgarniając przy tym ogromne pieniądze. Postanowiłem przespacerować się do restauracji, bo jazda o tej godzinie po mieście zajęłaby mi pięć razy więcej czasu.
Gdy wszedłem do lokalu, powitała mnie młoda kelnerka. Zaprowadziła do stolika, który stał trochę na uboczu – byłem tu nie pierwszy raz i dzięki Janette to miejsce czekało na mnie wtedy, kiedy powinno.
– Poproszę podwójne espresso – powiedziałem od razu do kelnerki. – Padam z nóg. I szklankę wody, z odrobiną soku z cytryny.
– Oczywiście, proszę pana. Już podaję – odpowiedziała i odeszła, ściskając w dłoni studolarowy banknot. Za pierwszorzędną obsługę się płaci.
Kawa i woda rzeczywiście zostały podane bardzo szybko, a po chwili przy stoliku pojawiła się kobieta. I to jaka. Piękna brunetka w krótkiej, czarnej sukience, odsłaniającej zdecydowanie więcej niż powinna, i to zarówno na górze, jak i na dole. Chociaż mi to, rzecz jasna, nie przeszkadzało.
– Pan William Martinez? – zapytała kobieta i wyciągnęła rękę w moim kierunku.
– Tak, bardzo mi miło. Zgaduję, że pani Reed, tak? – powiedziałem wstając i jednocześnie chwytając dłoń kobiety. Nie mogłem się powstrzymać by przelotnie nie zerknąć na jej dekolt, skrywający niezbyt duży, ale piękny i jędrny biust.
– Proszę, niech mi pan mówi Lisa.
– Będę zaszczycony. William. – Wskazałem kobiecie miejsce naprzeciwko siebie. Lisa usiadła i założyła nogę na nogę, odsłaniając piękne uda. Czy na tych pieniądzach naprawdę tak bardzo mi zależy? – Przepraszam, że spotykamy się tutaj a nie w biurze, ale pomyślałem sobie, że będzie przyjemniej.
– Żaden problem. Przesiaduję w biurze wystarczająco długo.
– Napijesz się czegoś, Liso? A może jesteś głodna? – spytałem.
– Tylko wody. Jestem po obiedzie – odpowiedziała. Zawołałem kelnerkę, która natychmiast zrealizowała zamówienie. – Chyba lepiej będzie jeśli od razu załatwimy interesy. Nie mam ochoty tego odwlekać, im szybciej, tym lepiej.
– Niech będzie – powiedziałem. – Zgodnie z umową zawartą z panem McCollumem, projekt miał kosztować dwieście tysięcy dolarów. Firma otrzymała dziesięć tysięcy zaliczki, reszta miała zostać zapłacona po dokończeniu projektu. Moi ludzie pracowali nad tym od dwóch tygodni i sama rozumiesz, że nie mogę pozwolić sobie na to, żeby teraz płacić im z własnej kieszeni.
– To dość oczywiste. Jednak musisz zrozumieć, że pan McCollum umarł nagle i w tym momencie cała firma nie ma właściciela. Mój szef nie miał żony, dzieci zapewne miał, ale do tej pory żadne się nie odezwało. Dopóki nie zostanie ustalony spadkobierca, wszystko działa trochę w próżni. Nie mam żadnych uprawnień, żeby wypłacić nagle firmie architektonicznej prawie dwieście tysięcy i za cholerę nie wiem, kto takie uprawnienia może mieć. Spodziewamy się, że lada dzień wieść o śmierci pana McColluma się rozejdzie – wtedy z pewnością pojawią się spadkobiercy i dopiero za jakiś czas będzie wiadomo, w czyje ręce przejdzie firma.
– Ale ktoś musi nią chyba kierować. Zastępca? Ktokolwiek?
– Oczywiście. Ja nią kieruję. Ale nie mam pełnomocnictw finansowych.
– Jako kierownik? – Podchodziłem do wszystkiego coraz bardziej sceptycznie, chociaż kątem oka zauważyłem, że Lisa nie miała obrączki na palcu.
– Dobrze, będę z tobą szczera. Nie mam takich pieniędzy. Firma jest nowa, dopiero wchodziła na rynek. Szef podobno miał mnóstwo pieniędzy na jej rozkręcenie, zresztą sam fakt, że jej siedzibą miał być budynek, którego sam projekt kosztował dwieście tysięcy, o czymś świadczy. Ale nie mam pojęcia skąd były te pieniądze, ani gdzie są. Nie jestem w stanie wypłacić ci takiej kwoty.
 Coś mi tu nie grało. Facet wyłożył ogromne pieniądze, o których nikt nic nie wiedział. Czy zdobył je legalnie? Wątpliwe. Legalne pieniądze zawsze niosą za sobą sterty papierów, a te, jeśli w ogóle istniały, to pojawiły się znikąd. Czyli albo złodziej albo jakiś bardzo odważny pożyczkobiorca. Coś jednak nie wyszło. Czy istniała szansa, że facet umarł śmiercią naturalną? No tak, problemy mogły go przerosnąć, serce stanęło i koniec. Mógł jednak też trochę sobie pomóc lub też ktoś inny mógł mu pomóc. Ktoś, komu facet zalazł za skórę. Jakby na to nie patrzeć, kobieta została z tym sama, w świetle prawa tymczasowo przejęła firmę, o której nic nie wiedziała. Jeśli facet specjalnie to zrobił to był po prostu głupim, nieodpowiedzialnym chujem, który nie potrafił zadbać o swoje sprawy i uciekł, zrzucając to na innych. 
– I wreszcie mówisz do rzeczy, Liso. Pewnie zdajesz sobie sprawę, że prawdopodobnie zostałaś oszukana. Nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy – powiedziałem, widząc, że kobieta chciała zaprotestować – facet miał jakieś wyimaginowane pieniądze. Pewnie próbował je zdobyć, ale mu się nie udało. W każdym razie jakieś problemy go przerosły. I zostawił na placu boju młodą, piękną asystentkę, choć doskonale wiedział, że nic nie będzie mogła ona poradzić. Dlaczego? Bo pieniądze zwyczajnie nie istnieją. Nigdy ich nie miał. Udało mu się zdobyć może kilkadziesiąt, może sto tysięcy dolarów i to wszystko. Na co to pozwoliło? Na stworzenie projektu jego biurowca. Zdał sobie sprawę, że jego ambitne plany szlag trafił i najprostszym sposobem była ucieczka. I to w jedyne miejsce, z którego nikt go już nie wyciągnie. 
            – I co teraz? – Bezradność Lisy była z jednej strony urocza, z drugiej sprawiła, że byłem jeszcze bardziej zły na tego Golluma. Widać było, że kobieta nie miała pojęcia, co zrobić z całą sytuacją. Wiedziałem jednocześnie, że nie mogłem, i w sumie też nie chciałem, wyciągać od niej pieniędzy. Musiałem tylko pomyśleć jak rozwiązać całą sprawę bez rozgłosu.
– Nie mogę podarować tej kwoty. Umowa została zawarta i z całość w jakiś sposób będzie musiała być spłacona. Ale nie martw się – powiedziałem, widząc strach na twarzy kobiety – na pewno nie będę teraz ściągał tych pieniędzy z ciebie. Muszę przemyśleć, w jaki sposób rozwiązać całą sytuację, skonsultuję się z moimi prawnikami i jakoś to załatwimy. Na razie uznajmy, że odkładamy to na czas nieokreślony.
– Cóż, pozostaje mi tylko dziękować – powiedziała Lisa i ucieszyłem się widząc uśmiech na jej twarzy. Jejku jaka ona była piękna. – Czy w ramach wdzięczności mogę postawić ci drinka?
Przez głowę przebiegła mi myśl, że mogła mi postawić co tylko chce, byleby to spotkanie trwało nadal.
– Kiedy kobieta proponuje mi alkohol, nie mogę odmówić – odpowiedziałem, chociaż wcale nie byłem pewien, czy w tym przypadku to dobry pomysł. – Ale pamiętaj, to ja zawsze stawiam drinka. 

A oto jest i Will. Trudno powiedzieć czy będziecie nim zawiedzeni czy nie – w jakiś sposób na pewno da się lubić. W każdym razie jeśli nic złego mu się nie stanie to powinien zagościć tu na dłużej. Ze swojej strony proszę o wyrozumiałość. Zdaję sobie sprawę, że forma mojego pisania pozostawia wiele do życzenia, jednak tego rodzaju aktywność jest dla mnie zupełną nowością, ponieważ do tej pory pisałem zupełnie inne rzeczy.
Przepraszamy, jeśli u kogoś mieliśmy lub mamy opóźnienie w komentarzach. Końcówka stycznia była dla nas dość czasochłonnym okresem, ale staramy się wszystko ponadrabiać i być w miarę na bieżąco. Jeśli czasem to się nie udaje to wybaczcie :) Jeśli chodzi o zakładkę „Polecane” to ciągle jest tworzona i nie do końca gotowa, więc jeżeli ktoś z Was jeszcze siebie tam nie widzi to prosimy o cierpliwość – po prostu mogła jeszcze nie zostać zaktualizowana.
W imieniu swoim i Jej dziękuję za czas poświęcony na lekturę naszego bloga, a Ona dziękuje w szczególności za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Zawsze dają dużo motywacji do działania. Zapraszam za 2 tygodnie na spotkanie z Elizabeth, zaś 6 marca powróci Will. Nie wiem czy ktoś za nim zatęskni, ale jeśli tak, to z pewnością będzie miło i jemu i mi :)
Pozdrawiam!
On


41 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? To pewnie zasługa tego, że mam ferie i ślęczę po nocach, a w dzień odsypiam. Mój zegarek całkowicie się przestawił i nie mam pojęcia, jak wrócę do normalnego trybu życia. W każdym razie cieszę się, że mogłam to tak szybko przeczytać. Miło, gdy widzi się nowość na blogu, który rozpoczyna się bardzo obiecująco — a z Waszym opowiadaniem właśnie tak jest.
    Powiem tak: mam słabość do takich fajnych dupków jak William, naprawdę. Bogaty, wpływowy, może szastać kasą na lewo i prawo, a i pewnie z kobietami nie ma problemu. Wszystkie panie pewnie myślą, że Monica to wielka szczęściara. Wiem, jakie Will ma nastawienie do tego związku. Jest, może coś czuje, ale jednak ślubu z nią nie będzie, bo to nie dla mnie. Zastanawia mnie tylko, jak ona się z tym czuje i czy w ogóle wie o nastawieniu swojego partnera. Wydaje się, że tak z ich relacji, ale może to tylko taka gra i chce pokazać, że niby okey, ale naprawdę jej zależy. No, nie wiem, ale w każdym razie relacje, które opisałeś między tą parką są bardzo fajne.
    William szefuncio z idealną asystentką, ach no tak! Naprawdę lubię tego typka, a moja sympatia do niego pogłębiła się po spotkaniu z Lisą, choć Monica na jego sprośne myśli na pewno nie byłaby zadowolona.
    Skupiłam się na romansach i w ogóle, a tu pozostał jeszcze wątek śmierci i wyimaginowanych pieniędzy. Czy to już miało coś wspólnego z Bractwem czy gość naprawdę zbyt wiele wymagał, a za mało miał i postanowił sobie umrzeć? Biedna Lisa ma teraz wszystko na głowie. Ja to jednak wszędzie czuję podstęp i zastawiam się, czy to po prostu nie był jakiś sprytny plan i Reed nie jest w to zamieszana.
    No i powtórzę — uwielbiam postać Williama, jestem nią wręcz oczarowana.
    Z niecierpliwością czekam na Jej rozdział, pozdrawiam i mnóstwa weny!
    CM Pattzy

    http://niewinne-grzechy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że chociaż częściowo polubiłaś Willa - wprawdzie to się może jeszcze zmienić ale zobaczymy :) Myślę, że relacja głównego bohatera z Monicą jest w pewien sposób skomplikowana ale nie uprzedzajmy faktów - wszystko będzie się powoli wyjaśniało z czasem. Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Widać, że pisał to facet, że to perspektywa faceta. Czuć tu zupełnie inne emocje niż w rozdziale poprzednim - jest bardziej... szorstko, twardo poprowadzona narracja. Myślę, że nawet gdyby fabuła gdzieś zawiodła, to ciekawość wzbudzi właśnie to odmienne patrzenie bohaterów na świat. Macie za to plusa. ;)
    Pierwsza scenka od razu skojarzyła mi się z memami "Kto ma cycki, ten ma władzę". :p W przypadku Williama to się sprawdza. Tutaj sobie zerknie i tutaj. Wszędzie latają laski o figurze ratowniczek ze "Słonecznego patrolu" i to sprawia, że całe środowisko architektoniczne kojarzy mi się z seksizmem. Może taki był zamiar? Fajnie jednak by było, gdyby gdzieś mignęło jakieś naprawdę brzydkie babsko. William nie porwał mojego serca, bo to po prostu pies na baby. XD Lisa wygląda mi na taką, co na swoje stanowisko zapracowała baaaardzo ścisłą współpracą z szefem. Bo jaka wysoko postawiona, inteligentna, przedsiębiorcza kobieta ubrałaby się na spotkanie biznesowe jak dziwka i na dodatek tak otwarcie pokazywała swoją bezradność i słabość? W ogóle nie ma w niej siły i stanowczości potrzebnej, żeby rządzić. Może załatwi sprawę drinkiem i czymś ekstra? Na to bym stawiała. Zobaczymy, jak sprawy się potoczą.
    Pozdrawiam i czekam na następną część. ;)

    PS Skoro takie pisanie to dla ciebie nowość, to idzie ci naprawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym odpowiedział przynajmniej na część Twoich pytań ale nie chcę uprzedzać faktów. Ale zapraszam serdecznie na kolejny rozdział Willa - część rzeczy na pewno się wówczas wyjaśni. Jeśli chodzi o otoczenie to cóż - prawda jest taka, że William uwielbia otaczać się pięknymi kobietami i ma takie możliwości. Aczkolwiek z pewnością na jego drodze pojawiały się i jeszcze pojawią osoby, które w "Słonecznym patrolu" miałyby mniejsze powodzenie :) Dziękuję bardzo za komentarz i miłe słowa :)

      Usuń
  3. Hej! Fajnie, że mamy już wgląd na obie postaci. Po lekturze tego rozdziału, śmiało mogę powiedzieć, że nie bardzo przepadam za Willem. Irytuje mnie sposób bycia takich facetów. Zdecydowanie bardziej polubiłam Elisabeth. Ale dobrze, ze Will ma chociaż jakieś tam poczucie humoru ;)

    Co do Twojego pisania, to co Ty bredzisz, że niby masz zły sposób! Piszesz bardzo dobrze jak na pierwszego bloga. Masz całkiem fajny styl i adekwatne słownictwo. Wszystko gra, więc nie dołuj się na starcie ;)

    Czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że akcja szybko się rozkręci.

    Mam oczywiście nadzieję, że również mnie odwiedzisz i zostawiasz jakiś ślad.

    Pozdrawiam Xx
    OCZY w OGNIU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale Ci się nie dziwię - też bardziej polubiłem Elizabeth :) Jeśli chodzi o Willa to cóż - być może z czasem zmienisz o nim zdanie a być może znienawidzisz go jeszcze mocniej - przekonamy się :) Dziękuję za opinię i miłe słowa - pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Will wydaje się być naprawdę inteligentnym mężczyzną, choć trochę płytkim. Chyba taka już natura biznesmenów, mają pieniądze i sądzą, że mogą za nie kupić wszystko. Niemniej zainteresowała mnie ta postać, jestem ciekawa jego dalszych poczynań. Trochę gryzą w oczy te wszystkie piękne kobiety i ilość piersi, tak, jakby inne nie były warte uwagi.
    Co do Twojego stylu, osobiście mi się podoba. Wypowiadasz się w prosty, przyjemny sposób.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam,
    Hunter ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety - natura Willa jest taka, że lubi czasem spojrzeć tam gdzie nie trzeba i ciężko coś na to poradzić. Przekonamy się jakie będzie Twoje zdanie o nim po kolejnych rozdziałach :) Dziękuję za opinię i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Ja się nie zawiodłam. Will jest fajnie wykreowaną postacią i myślę, że wcale nie będę się męczyła, gdy przyjdzie mi czytać o jego dalszych losach. Co więcej, zrobię to z wielką przyjemnością.
    Nie do końca podoba mi się, to jak traktuje swoją partnerkę. Niby z nią jest, ale przyszłościowo nie chce się angażować. Nie chodzi mi o to, że od razu powinien kupować pierścionek i klękać na kolana, prosząc, aby spędziła z nim resztę życia. Mnóstwo ludzi żyje sobie w wolnych związkach i to już nie budzi oburzenia. Jednak skoro on już gdzieś tam zaczyna sobie myśleć, że kiedyś trzeba będzie to zakończyć... no cóż, to już w porządku nie jest. Powinien postawić sprawę jasno.
    Zastanawia mnie, czy jego partnerka jest świadoma tego wewnętrznego rozbicia Willa. Może zwyczajnie jej to pasuje? Nie wiem, nie potrafię tak do końca wyczuć o co tak naprawdę chodzi.
    Zastanawia mnie też ta sprawa śmierci tego klienta. Co mogło za nią stać? Czy dedukcja Willa jest prawidłowa? A może mamy tutaj pierwsze nawiązanie z prologiem, z tym bractwem? I co teraz z tym długiem? Will raczej nie będzie go ściągał z Lisy, bo i z jakiej racji, ona nie jest tutaj winna, ale znowu żeby popuścić tyle pieniędzy... Wydaje mi się, że to nie w jego stylu, choć oczywiście mogę się mylić.
    W każdym razie chętnie się o tym przekonam, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział - zarówno pisany przez Nią, jak i Ciebie :) Może wcześniej nie miałeś doświadczenia z pisaniem podobnych utworów, ale przyznam, że wychodzi ci to świetnie. Oby tak dalej!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prędzej czy później odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania z pewnością się pojawią. Kwestia relacji Willa z Monicą jest w pewien sposób skomplikowana ale o tym z czasem. Natomiast sądzę, że na dług Will znajdzie jakiś sposób ale o tym już niedługo :) Pozdrawiam i dziękuję za opinię :)

      Usuń
  6. Will jest denerwujący.Chłopczyk sukcesu latający za dekoltami. Ale nie skrajnie głupi. Widać, że nie. W związku z tym myślę, że może zrozumieć nadchodzącą lekcję życia, którą pewnie niedługo przed nim postawicie. Może być ciekawie. Podoba mi się, że się facet para architekturą, znaczy, że ma artystyczny zmysł ;). Ciekawe, czy tej Reed uda się ogarnąć firmę... współczuję jej, serio. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Willu można powiedzieć wiele złych rzeczy, ale z pewnością nie jest skrajnie głupi :) Jeśli chodzi o inne wątpliwości to będą się prędzej czy później rozstrzygać. Z czasem może nawet ujawni się ten artystyczny zmysł - w takiej lub innej formie :) Pozdrawiam i dziękuję za opinię :)

      Usuń
  7. Może jestem nienormalna, ale Will zyskał moją sympatię od razu po odpowiedzi na "dzień dobry". Jego specyficzne poczucie humoru jest mi bardzo znajome, dlatego Will, mimo, że jego styl bycia jest dla mnie wręcz odrzucający - ma mnie i naprawdę myślę, że jestem w stanie go naprawdę polubić.
    Nie byłam zdziwiona, że wcale nie pofatygował się tak szybko do biura(pomijając,że jednym z powodów jest jego całkowity brak empatii, co do śmierci owego "hipisa"). Jestem pewna, że Will jest inteligentnym facetem i nie może mieć samych złych cech - pieniądze na pewno go zepsuły, ale myślę, że to też jakaś jego zagrywka, żeby wyjść na łajdaka - jesli chodzi o zachowanie, więc mogę tylko czekać, jak to wszystko się rozwinie.
    Musiałam aż sprawdzić sobie w prologu po nazwisku czy "hipis" nie jest panem, który został tak przykro potraktowany w prologu, ale nie - nazwiska się różnią - co rodzi w mojej głowie kolejny ogień pytań, na które prędko nie dostanę odpowiedzi. Kim właściwie są obaj panowie, jaki związek z tym wszystkim ma zarówno Will, jaki i Elizabeth?
    Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale dostane przynajmniej kilka swoich odpowiedzi.
    Ciekawi mnie, co będzie teraz z Lisą. Może William, pod pretekstem spłacenia długu, weźmie ją pod "swoje skrzydła"?
    Co do wzmianki o Twoim pisaniu - nie chrzań, bo niejedna dziewczyna chciałaby tak pisać. Nie chcę tutaj nikomu słodzić, jaki to miałoby sens. Jest naprawdę dobrze, szczególnie, jeśli nie pisałeś nigdy czegoś w tym stylu. Lubię takie lekkie opisy i dialogi - które znajduje zarówno u Ciebie jak i u Niej, dlatego tak lubię tego bloga.
    Podsumowując kupuję Willa całego, jak tylko okaże się kimś więcej, niż aroganckim dupkiem z nie najgorszym poczuciem humoru :) Liczę też na jego opis zewnętrzny. Wyobrażam sobie go na razie po swojemu, a chciałabym dowiedzieć się, jak jest naprawdę(nie tylko z Willem, a Elizabeth także).
    Czekam na nowy rozdział - obojga.
    Pozdrawiam i życzę dużo pomysłów ;)
    [http://cienie-we-mgle.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że polubiłaś Willa i jednocześnie dziękuję za wszystkie miłe słowa. Na różne pytania będą się z czasem pomału pojawiały odpowiedzi - na część z pewnością już w kolejnym rozdziale, na który już teraz serdecznie zapraszam :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Will jest bardzo specyficzną osobą, ale z drugiej strony ma tyle pieniędzy, że wolno mu praktycznie wszystko. Z tego co zdążyłam się zorientować to zarówno i kobiety i samochody traktuje nieco jak swoje zabawki, a gdy mu się te „zabawki” już znudzą to wymienia na nowe. Mimo, że życie prywatne bohatera pozostawia wiele do życzenia, to widać, że mężczyzna ma smykałkę do interesów. Bardzo spodobała mi się ta jego dedukcja, jaką zastosował w przypadku sytuacji w jakiej znalazła się Lisa. Jestem bardzo ciekawa jak mężczyzna poradzi sobie z rozegraniem tego problemu, bo raczej nie wydaje mi się, żeby odpuścił jej te pieniądze.
    Ogólnie odnosząc perspektywę Elizabeth do perspektywy Willa, to mam dziwne wrażenie, że kobieta obiecała sobie, że będzie unikała właśnie takich mężczyzn jak Will. W takim układzie nie mogę doczekać się spotkania tej dwójki głównych bohaterów. Na serio nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam,
    Sky
    W wolnym czasie zapraszam także na: igrajac-z-przeznaczeniem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli dojdzie do tego spotkania to mam nadzieję, że Cię ono nie zawiedzie. Zabawki? Cóż, coś w tym pewnie jest :) Natomiast z różnymi aspektami interesów Williama z pewnością będziesz się miała jeszcze okazję zapoznać i już teraz zapraszam na dalszy ciąg - pozdrawiam :)

      Usuń
  9. W końcu znalazłam choć trochę czasu na nadrobienie zaległości. Będąc szczera z każdym rozdziałem historia zaczyna mi się podobać coraz bardziej. Może odniosę się do rozdziału pierwszego przy którym nie zostawiłam komentarza. Otóż Elizabeth musiał przeżyć coś niebywale okropnego. Wyjechała nie mówiąc słowa, odkryła także niebywale bolesną prawdę, którą chciano przed nią zataić. Po tak smutnych wydarzeniach związanych z Elizabeth poznajemy Williama, którego życie jest kompletnie inne. Prowadzi on dość beztroski styl życia jak na szefa firmy, która jak się zdaje nie jest nowa na rynku. Wierzę w to, że rozwiążę tę trudną sprawę, w końcu chodzi o nie małe pieniądze. Dziwne jest to jak śmierć jednego człowieka może wpłynąć nie tylko na znajomych i przyjaciół , ale też na kompletnie nieznajome osoby. Bardzo podoba mi się Twój sposób pisania, odpowiednio potrafisz wpleść elementy komiczne w sytuacjach, gdzie rzadko kiedy kto to by stosował. Niezwykle spodobało mi się to jak skróciłeś imię McCollum do imienia Goluma skojarzyło mi się to od razu z pewną postacią, myślę, że wszyscy się domyślają o kogo chodzi. Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały i zapraszam na rozdział pierwszy: http://dziewczyna--z--blizna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Will specjalnie tak skrócił to imię, żeby każdy wiedział o kogo chodzi :) Cóż, lekkością różnych scen nadrabiam pewne braki w moim pisaniu i jeśli to się udaje to pozostaje mi tylko się cieszyć. Z czasem może ona się momentami przerodzić nawet w czarny humor, ale cóż - taki już jest Will :) Dziękuję za komentarz, pozdrawiam i z pewnością niedługo przybędę na rozdział :)

      Usuń
  10. W pierwszej chwili pomyślałam, że to rozdział pisany z punktu widzenia nastolatka i chłopak zaspał do szkoły. Jakież to było moje zdziwienie, gdy się jednak okazało, że to dorosły facet. William - Will - faceta lubię. No polubiłam gościa po pierwszym rozdziale. Jest trochę taki typowy mężczyzna z niego, bo patrzy w dekolty, patrzy na sylwetkę i nogi kobiet. Czuję kobieciarza, ale jest fajny. Przynajmniej na razie. Mogłabym się z nim zaprzyjaźnić xD
    I choć napisałeś, że to nowość dla Ciebie to moim zdaniem poradziłeś sobie bardzo dobrze. Również masz lekki styl i ja szybko pochłonęłam ten rozdział. Chciałabym żeby ludzie tak mojego opka szybko i chętnie czytali, jak ja Waszego...
    Nie wiem czy dobrze zrozumiałam i czy dobrze pamiętam... Ten Golumn dał 200tyś. firmie Willowi za projekt czy za tyle kasy chciał wybudować firmę? Zgubiłam się... T.T
    Ogólnie macie ładny szablon, jedynie bym nieco zminejszyła rozmiar czcionki, bo wygląda to... niezbyt ładnie moim zdaniem. Taki duży rozmiar liter kojarzy mi się z książkami/opkami dla dzieci... Przepraszam. A zwiększyłabym czcionkę w tekście od autorów, bo jest zbyt mała i trzeba wytężać wzrok. :( A dla moich oczu to jest jeszcze większa męczarnia... T.T to tylko moje sugestie i uwagi, więc zrobicie, co chcecie. ;)
    I czy na pewno Ona to nie On, a On to nie Ona? XDDD

    Weny i pozdrawiam! :D

    http://dragon-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o czcionkę to mieliśmy małe komplikacje i postaramy się wszystko naprawić do publikacji kolejnego rozdziału - na pewno będzie mniejsza niż ta co obecnie :) Dziękuję bardzo za miłe słowa - Will też z pewnością chętnie by się zaprzyjaźnił :) Natomiast jeśli chodzi o autorów to tak - Ona to Ona a On to On - tutaj nic nie ukrywamy :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Uff, wreszcie udało mi się dotrzeć z komentarzem :)
    Hmm, ten pierwszy rozdział to generalnie takie wprowadzenie, zarówno w życie Elizabeth, jak i Williama. Zakładam, że w którymś momencie ich drogi się przetną i właściwie jestem niezwykle ciekawa w jaki sposób to nastąpi. Zresztą Elizabeth, po tych przejściach z Bruno (swoją drogą łajdak z niego, ot co!) uznała, że znajomości z tego typu mężczyznami nie kończą się dla niej dobrze i nie powinny mieć więcej miejsca. Tymczasem mnie osobiście William w pewnym stopniu przypomina B. Co prawda, być może to takie pierwsze wrażenie, no ale generalnie jeśli chodzi o pozycję i zawód, wydają się mieć ze sobą całkiem wiele wspólnego. Dlatego też to spotkanie może mieć naprawdę ciekawy przebieg. Zastanawia mnie też, jak Elizabeth odnajdzie się w nowej rzeczywistości. W końcu tyle czasu spędziła z dala od domu, że z pewnością po powrocie będzie czuła się nieco obco. Chociaż tyle dobrego, że dostanie pyszne ciasto :)
    Zastanawia mnie też w jaki sposób to, co działo się w prologu zostanie dalej rozwinięte i w jaki sposób połączy się z codziennością Willa czy też Elizabeth (ech, ten prolog bardzo mi się podobał; zawsze lubiłam takie mroczne klimaty związane z tajemniczymi „stowarzyszeniami”). Na razie do głowy przychodzi mi tylko jeden pomysł, mianowicie to, że ten niedoszły klient Willa został spacyfikowany właśnie przez tych ludzi z prologu. W końcu ta jego rzekoma kupa pieniędzy, w której posiadaniu miał być, zdobyta nie wiadomo skąd, zastanawia. Dlatego być może on również zdecydował się pożyczyć pieniądze od tamtych ludzi, a potem zapłacił za to najwyższą cenę? Albo to coś zupełnie innego… Hm, zapewne powoli wszystkie te tajemnice będą się odsłaniać :) Dlatego też z miłą chęcią będę tutaj zaglądać i postaram się czynić to w miarę możliwości regularnie :D
    A tak generalnie to jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Jakoś tak zawsze wyobrażałam sobie, że kiedy dwie osoby piszą opowiadanie, to ono będzie takie o wiele bardziej… rozbieżne jeśli chodzi o styl. A tutaj proszę, owszem widać różnicę, ta perspektywa Willa jest zgoła odmienna, taka jak na rozmyślania faceta przystało. Ale właściwie, gdybym nie wiedziała, że to piszą dwie osoby uznałabym, że albo dziewczyna potrafi dobrze opisać perspektywę faceta, albo odwrotnie :) Naprawdę tak ładnie, płynnie te dotychczasowe wpisy zostały napisane.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, niestety nie mogę odpowiedzieć na pytania o powiązania z prologiem, ale prędzej czy później z pewnością wszystko się wyjaśni :) I to prawda - Bruno i Will mają pewne cechy wspólne, ale czy jest ich wiele czy nie to już będę pozostawiał do oceny w przyszłości. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Te opowiadanie jak na sam początek jest świetne! Lubię Williama. Jest coś w nim co mi się podoba. Masz przyjemny styl pisania. Taki lekki za którym ja przepadam, bo szybko się czyta. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą tak samo dobre jak ten. :) Życzę weny i do następnego! :*

    W wolnej chwili zapraszam! :) http://the-originals-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W imieniu swoim i Willa bardzo dziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  13. Uh, zapowiada się naprawdę interesująco.
    Biedny samochodzik, rozbić takie cudo.
    William zdaje być się ciekawym i zagadkowym bohaterem. Potrafi przekonać czytelnika do swojej osoby, że tak to ujmę.
    Poza tym opowiadanie czyta się lekko i płynnie.
    Nic tylko czekać na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam!

    W wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://zapomniana-partytura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zagadkowy" - myślę, że to słowo będzie doskonale pasowało do Willa, ale na razie więcej zdradzić nie mogę :) Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  14. Willa zdecydowanie nie polubiłam. To taki typ człowieka, który myśli, że pieniędzmi jest w stanie załatwić dosłownie wszystko (nawet, jeśli w większości przypadków to rzeczywiście okazuje się prawdą, takie podejście do życia niezmiernie mnie irytuje). Już nie wspominając o tym, jak traktuje kobiety - raczej nie będzie w stanie stworzyć z kimkolwiek prawdziwego związku, ale obawiam się, że jeśli z tą Monicą jest już 8 miesięcy, kobieta może mieć zupełnie inne podejście do całej sprawy i poczuje się naprawdę zraniona, kiedy Will ją zostawi, bo "coś z tym w końcu trzeba zrobić". Zresztą już sam początek wystarczył, żebym uznała, że ten bohater nie będzie należał do moich ulubionych - dowiaduje się, że jeden z jego klientów umarł i w ogóle się tym nie przejmuje, wręcz przeciwnie: jest poirytowany, jakby ten człowiek zmarł mu na złość. Rozumiem, że praktycznie go nie znał, więc nie musiał się jakoś bardzo przejmować, ale taki całkowity brak jakichkolwiek uczuć zdecydowanie mi się nie podoba.

    Pozdrawiam
    teorainn
    smiertelny-pocalunek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Will nie jest postacią, którą łatwo lubić i wcale się nie dziwię, że go nie polubiłaś :) Jest na pewno bezwzględny, zaś jeśli chodzi o Monicę to z pewnością w którymś momencie będzie musiał się na coś zdecydować. Ale nie uprzedzajmy faktów - dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  15. Oj, mi Will jakoś nie przypadł do gustu. Zupełnie nie. I nie obraź się kolego, ale... kompletnie nie mam pojęcia za co go lubić. Jest to bogaty gnojek, który nadużywa alkoholu. Nic nie czuje do swojej dziewczyny, choć sypia z nią 3 razy na dzień. Wyraźnie ciągnie go do innych kobiet. Nie ma zupełnie współczucia dla drugiego człowieka. Jest arogancki, bezczelny i... seksistowski. Za co mam go lubić? William ma w sobie wszystkie cechy, których nie znoszę u ludzi. Nie znoszę ludzi, którzy po alkoholu wsiadają za kółko. Nie znoszę ludzi, którzy udają dobrych, chodzą sobie na imprezy charytatywne, upijają się i nawet nie wiedzą na jaki cel jest ta impreza. Nie znoszę ludzi, którzy nie mają w sobie ŻADNYCH uczuć: ani do kobiety, z którą są 8 miesięcy, ani do ludzi, którzy po prostu umierają. Dla Williama liczy się tylko kasa i jego wygoda. Nic więcej nie ma dla niego znaczenia. Niestety.

    Wybacz mi, ale komentarze są chyba po to, by pisać prawdę i to, co czytelnik myśli. William nie przypadł mi do gustu ani trochę, ale mam nadzieję, że coś jednak się w nim zmieni.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że są po to, żeby pisać prawdę - bardzo dziękuję za komentarz :) Co więcej, myślę że antypatia do Willa jest zupełnie normalna i on sam zapewne zdaje sobie sprawę, że wiele osób za nim nie przepada. Może w którymś momencie zdoła Cię trochę do siebie przekonać, a może znienawidzisz go na całego - na pewno warto będzie poznać go lepiej w najbliższym czasie :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  16. Wybacz, że dopiero teraz komentuje!
    Ostatnio wyszłam z rytmu ale nadrabiam zaległości.
    Postać Willa mnie urzekła.
    Może dlatego iż lubię takie kontrowersyjne postacie?
    Nie wiem czy to do niego w ogóle pasuje ale jakoś tak mi przyszło do głowy.
    Bynajmniej nie jest typowy ani nudny. Takie osoby sprawiają, że opowiadanie robi się coraz bardziej interesujące a Twoje właśnie takie jest.
    Ja będę chyba wyjątkiem. Okey przyznaje Will aniołkiem nie jest. Zachowuje się jak dupek, ale ja cóż. W książkach mam słabość do takich postaci. Libertynów, żigolaków... nigdy nie wiadomo co zmieni się w życiu takich osób a zmiany no cóż. Bywają zaskakujące.
    Osobiście jestem za i ciekawa jestem jak wykreujesz go dalej.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy!

    www.autorska-strefa.blogspot.com!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że polubiłaś Willa - mam nadzieję, że się na nim nie zawiedziesz. A sympatię do postaci kontrowersyjnych mamy podobną :) Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  17. Doleciałam!
    Kurczę, muzę Ci powiedzieć, ze wciągnęło mnie to opowiadanie! A rzadko się to zdarza, żeby któreś mnie aż tak zaciekawiło. Zaczynając od pomysłu który jest świetny, przez styl pisania aż po postacie. No nic tylko czekać na kolejne rozdziały. Bardzo polubiłam postać Willa i jestem ciekawa czego jeszcze się o nim dowiemy. W ogóle co tu się jeszcze wydarzy, bo podejrzewam że ten wątek z kopnięciem w kalendarz nie jest taki o, tylko coś nam tu zwiastuje. Jeju jak ja chaotycznie piszę, przepraszam mam burzę w mózgu po tych rozdziałach Twoich :P
    Czekam na kolejny rozdział, wklejam do polecanych u siebie na blogu i klikam obserwację!
    Do napisania!

    Tatuaż z Motylkiem!
    Katalogowy Świat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile miłych słów, dziękuję bardzo w imieniu swoim i Jej :) Mam nadzieję, że Will Cię nie zawiedzie a nasza historia w dalszym ciągu będzie Ci się podobała. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  18. Polubiłem go. Naprawdę jako postać bardzo go polubiłem, ale tę laskę przy swoim boku to ma mega pustą. Normalnie zachowywała się panienka jakby naćpana była. Może coś brali, kto ich tam wie.
    Zaczynam się zastanawiać czy ten podstarzały Elvis, który właśnie porzucił firmę, bez środków pieniężnych, to nie jest ten facet z prologu, co go tamci w tej piwnicy... łubudubu! Gdyby tak było to wszystko fajnie zazębiłoby się w całość, a jeśli nie, jeśli nie byłoby tak, to może z tym facetem i z tym z prologu stało się dokładnie to samo.
    Motyw inteligentnej kobiety, na której barki wszystko spadło, bardzo mi się spodobał. Ciekawe czy była kochanką szefa i czy zostanie kolejną przygodą Willa (nie pomyliłem jego imienia?). Chyba nie, bo wasi bohaterowie kojarzą mi się z Piratami z Karaibów, tam też byli Elizabeth i William.
    Zastanawia mnie teraz coś jeszcze. Jak oni na siebie trafią - Elka na Wilka, albo raczej może William na Bruna, co? Jakoś musicie ich zapętlić. Cóż, poczekam, to się przekonam.
    Trochę lekko facet podszedł do rozwalenia samochodu. Tutaj już moim zdaniem nieco przesadziliście. Nawet jeśli ktoś jest mega bogaty, to jest taki dlatego, że szanuje pieniądze i nawet gdy nimi szasta, to nie po to by to co zakupi zaraz zepsuć. No chyba, że jest gówniarzem, na którego pracują bogaci rodzice i nie docenia wartości pieniądza. Po Williamie spodziewałbym się jednak więcej. Taki gówniarski łobuziak to tylko poza co pasuje do nastolatków, a w przypadku Williama nie jest to już takie urocze i w tym przypadku było raczej żałosne.

    Pozdrawiam:
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że imiona zbiegły się z Piratami z Karaibów - jakoś nie zwróciłem na to uwagi :) Jeśli chodzi o kwestię samochodu to cóż - nie chodzi o to żeby popsuć, ale z drugiej strony z racji kasy nie ma o to jakiegoś szczególnego żalu. Will nie rozwalił samochodu specjalnie tylko po prostu miał wypadek. A że trochę przy tym zawinił to już inna sprawa :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  19. Tu bede ja ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Muszę przyznać, że Twoją część, kolego, czytało mi się bardzo przyjemnie. Nie chcę tutaj odróżniać jednego autora od drugiego, bo to tak jakby dwie różne części, tyle że pisane razem i obydwie jak na razie są naprawdę super, świetnie napisane.
    Ale Twój styl mnie urzekł. Wydawało mi się, że jest nieco podobny do mojego, kiedy przeczytałam początek, ale wiadomo, że zapewne raczej nie :D
    Troszkę mnie to irytowało w tym rozdziale, że przeważała perwersyjność seksualna... no ale mogę to wybaczyć, ze względu na dwie rzeczy: faceci już tacy są i tego nie zmienimy, a druga prawa, to ten boski koniec pierwszej części xD Jak Monica rozłożyła nóżki, przechyliła szalę :D Maj gad, aż mi się śmiać chciało, dosłownie xD To było takie piękne XD

    Ech, Will działa nie fair w stosunku do Monici... Rozumiem, że ona nie jest jego żoną, jeszcze, ani zaręczeni również nie są, niemniej jednak no... Mówił, że coś do niej czuje.
    Myślał. Przepraszam - myślał. No ale kurcze, żeby jedna chwila, jedno spojrzenie, krótka rozmowa... Mogło tak oddziałać na niego, że momentalnie się zauroczył?
    Oby to było tylko chwilowe! :/

    OdpowiedzUsuń
  21. No i jestem znowu. Aha, a więc tak poznał się z Lisą. Żal by mi jej trochę było, bo wpakowała się w jakąś dziwną sytuację, z której ciężko wyjść, ale po tym, co się między nimi wydarzyło w następnym rozdziale to jakoś nie potrafiłam jej żałować xD Nie szanuję takich kobiet, co to idą facetami do łóżka ot tak, więc specjalnie się do tej postaci raczej nie przywiążę. Will mi się podoba jako postać, bo jest ciekawy, co już zresztą napisałam. Jest też charakterystyczny, wyrazisty, a o takich bohaterach świetnie się czyta. No, ale jako facet, mężczyzna - dno totalne. Taki typowy bogacz, co to mu się w głowie od kasy poprzewracało i na każdą kobietę patrzy jak na obiekt erotyczny. Zastanawiam się, co ta Monica w nim widzi xD
    Została mi jeszcze jedna perspektywa Eli, więc niebawem znowu przybędę ;)

    A! Jedna uwaga. Nie wiem jak innym czytelnikom, ale mnie okropnie się czyta takie małe literki. W komentarzach, ramkach obok - ok, ale gdy taka czcionka jest w tekście to strasznie bolą mnie oczy. Myślę, że nawet 1-2px dałyby różnicę. Bo na razie kopiuję tekst do Worda xD

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Jetem! Naprawdę jestem i bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się tu dotrzeć, chodź przyznam, że nie było łatwo :) Na szczęście powoli, kroczek po kroczku nadrabiam wszelkie zaległości i jestem z siebie dumna! Co prawda tylko przepisuję większość komentarzy, bo czytam w miarę regularnie i wszystko spisuję sobie na kartkę :P
    Osobiście mam ochotę rozszarpać każdego, kto ośmieli się mnie zbudzić bez większej potrzeby o tak wczesnej porze! Ale co zrobić, niektórzy ludzie nie wiedzą co to litość :D
    "Postanowił umrzeć" jakoś rozbroiło mnie to stwierdzenie i uśmiechnęłam się. Zero przejęcia czyjąś śmiercią. Ale w końcu po co przejmować się czymś, co nie ma wpływu na nasze życie i w końcu ulatuje z pamięci szybciej niż tam trafiło :)
    Poranki po imprezie. Teraz wiem, dlaczego unikam alkoholu :D W całym moim życiu trafiła się jedna taka impreza, po której cały kolejny dzień miałam wyjęty z życia. Nigdy więcej! W sumie to mu się wcale nie dziwię, że po imprezie wcale nie miał ochoty na pracę :P
    Czyżby zabójstwo? Kasa nie wiadomo skąd? Czyżby Bractwo?
    No wiesz? Jak możesz mi to robić? Spodobała mu się asystentka? A co z Monicą? W końcu ona mu sie podoba nie?
    No chyba, że podoba mu się każda... Wtedy to jest poważny problem :P

    Lecę do kolejnych rozdziałów!

    P.S. Ostatnio przy okazji tamtego szablonu przyznam, że czcionka była okropna i o mało nie dostałam oczopląsu! Ale teraz szablon jest świetny i czcionka baaardzo ładna i super się czyta :)

    Rozdział świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Może wytłumaczę dlaczego jestem tutaj tak późno. Myślę, że w życiu za wiele rzeczy robimy na czas i w pośpiechu; wstajemy gdy zadzwoni budzik, pędzimy do szkoły/pracy, na wizyty u lekarzy i dentystów. Na czas wykonujemy obowiązki, bo trzeba, bo to konieczne. Czytanie i pisanie niegdyś już potraktowałam jak obowiązek i z dnia na dzień czułam, że się wypalam, dlatego postanowiłam, że czytam i piszę dla przyjemności, a nie z obowiązku, dlatego na blogi przybywam gdy mam czas i mam na to ochotę. Dziś wzięło mnie na wasze opowiadanie, więc jestem. Co prawda, większość rozdziałów już przeczytałam w nocy, ale chyba wypadałoby skomentować, prawda? Tak więc William ma to do siebie, że bardzo trudno go polubić. Jeśli zaś chodzi o mnie, to to jest bardzo dziwne, gdyż ja uwielbiam drani, mężczyzn nie słodkich, czasami nieco zapatrzonych w siebie, po prostu ciekawych, niesztampowych. Twój bohater jednak stał się moim wyjątkiem. Nie widzę w nim żadnej głębi, żadnej drugiej strony medalu, ani mężczyzny, który gdy się rozbiera i mówi, to miękłyby mi kolana. Zazwyczaj gdy czytam o draniach, o takich gnojach, co czynią złe rzeczy i podejmują moim zdaniem błędne decyzje, to widzę przed oczami mężczyzn, którzy nie wiem jak to ująć, ale jednak mają coś w sobie (tak miałam w przypadku Hektora z "Jabłek i śniegów", czy Jakuba z "Wysypiska marzeń", choć w przypadku tego drugiego nie zawsze). Natomiast gdy czytałam o twoim Willu, to miałam przed oczami chłopca, który po prostu jest głupi i głupio robi, i mam nadzieję, że kiedyś to się na nim zemści. Czytając o Willu, też przyszło mi do głowy powiedzenie, które kiedyś usłyszałam od mojej koleżanki, że nawet najdroższy garnitur od Armaniego nie sprawi, że facet będzie miał więcej klasy, więcej inteligencji i dojrzałości. Williamowi tego brak - klasy, inteligencji i dojrzałości. Spodziewam się też, że facet ten cały majątek jaki posiada albo wygrał w karty, albo odziedziczył, bo że ze swoim podejściem go zarobił, to bardzo wątpliwe i zakrawałoby o nierealną bajkę. Za mało w nim samodyscypliny.
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams