sobota, 19 marca 2016

Rozdział drugi (2)


William

Chłodne powietrze przywitało mnie, kiedy wyszedłem z hotelu Plaza. Było lato, ale o szóstej rano nie mogłem narzekać, że miałem ze sobą marynarkę. Zszedłem po sześciu stopniach wyłożonych czerwonym dywanem. Tyle razy nocowałem już w tym miejscu, że okolicę znałem na pamięć. Wychodząc, zobaczyłem przed sobą Central Park. Tak, te kilkaset akrów powierzchni było dobrym miejscem do zmierzenia się z porannymi problemami, nawet mimo delikatnej mżawki. Z kieszeni wyjąłem mojego iPhone'a i było dokładnie tak, jak się spodziewałem – trzydzieści dwa połączenia nieodebrane: dwadzieścia osiem od Monicy, trzy od Jaimiego i jedno od Janette. Moja sekretarka była najbardziej cierpliwa i doskonale wiedziała, że jeśli zniknąłem to tylko na chwilę.
Przez przejście dla pieszych dotarłem na drugą stronę ulicy i po chwili wszedłem do parku. Uwielbiałem to miejsce – zawsze dawało mi poczucie, że nawet w największej metropolii można odnaleźć trochę spokoju. Oczywiście nigdy nie było tu pusto, trzeba było być przygotowanym na towarzystwo innych, ale mimo wszystko to miejsce znacznie się różniło od zwykłych ulic Nowego Jorku. Był wczesny poranek i na ścieżkach można było spotkać głównie zapalonych biegaczy. Szedłem wąską dróżką i po chwili dotarłem na skraj stawu The Pond. Nadeszła pora żeby zmierzyć się z tym, co nieuniknione. Przez chwilę kusiło mnie, żeby zacząć od Janette, ale chyba ruszyło mnie sumienie i w kontaktach wyszukałem Monicę. Odebrała po trzecim sygnale.
– Gdzieś ty się podziewał do jasnej cholery? – Głos kobiety był zaspany, ale wystarczająco groźny.
– Dzień dobry, kochanie. Przepraszam, coś mnie wczoraj zatrzymało.
– Bardzo ładne nogi miało to "coś"? – Nie zdziwiła mnie ta przenikliwość.
– Na pewno nie tak piękne jak twoje. – Cholera, to chyba najgłupsze co mogłem powiedzieć. Szybko dodałem – Po prostu załatwiałem interesy i trochę się przedłużyło.
– Trochę? Masz pojęcie jak się martwiłam? Zasnęłam dopiero nad ranem, podczas gdy ty zabawiałeś się z jakąś dziwką.
– Jaimie obraziłby się za takie stwierdzenie.
– Jaimie? – To ją trochę zbiło z tropu. – Janette coś wspominała, że miałeś się z nim spotkać, ale nie wiedziała, czy do tego doszło.
Moja sekretarka była najwspanialszą osobą pod słońcem. Kryła mnie nawet przed moją własną kobietą, chociaż doskonale wiedziała z kim byłem, i że nie był to Jaimie.
– Porozmawiamy w domu, kochanie. Pewnie wrócę dopiero wieczorem, ale wszystko ci wynagrodzę.
– A gdzie ty w ogóle jesteś? – Jej głos trochę złagodniał. Raczej nie uwierzyła do końca, ale Jaimiego znała bardzo słabo i nie miała sposobu, żeby się z nim skontaktować.
– W Central Parku. Poranny spacer dla zdrowia.
– To nie koniec tematu. Wrócimy do tego – powiedziała Monica i rozłączyła się.
Nie było tak źle. Z Monicą byliśmy parą od ośmiu miesięcy i musiałem przyznać, że było mi z nią naprawdę dobrze. Nie zmieniało to faktu, że już kilka razy zdarzyły mi się podobne wybryki, więc, siłą rzeczy, kobieta zdążyła się do tego przyzwyczaić. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem.
Zdążyłem wejść już w głąb Central Parku. Spacerując, po prawej stronie minąłem staw, a po lewej ścianę zieleni. Świergot ptaków i chłód poranka w połączniu z mżawką spowodowały, że zdążyłem się rozbudzić i orzeźwić. Delikatnie czułem skutki poprzedniego wieczoru, ale na szczęście nie spadło na mnie to, co poprzedniego poranka. Warto też zauważyć, że wypiłem zdecydowanie mniej, chociaż kolejkę stawiałem kilka razy. Lisa dzielnie mi towarzyszyła i z restauracji wyszliśmy już w zdecydowanie dobrych humorach. I tak się to potoczyło, że w końcu wylądowaliśmy w apartamencie prezydenckim w hotelu Plaza. Ktoś mógłby sądzić, że trzeba go rezerwować z ogromnym wyprzedzeniem. A ja powiem, że pieniądze potrafią zdziałać cuda.
Nie pamiętałem ile razy kochaliśmy się tej nocy, ale było wspaniale. Na samą myśl o pięknym ciele Lisy przechodziły mnie dreszcze, więc starałem się o tym nie myśleć. Zamiast tego, ponownie zerknąłem na ekran iPhone'a. Zwróciłem uwagę, że spadła na niego kropla deszczu, która zaczęła powoli toczyć się po ekranie. Spływała w kierunku ikony przeglądarki Safari, kiedy zdałem sobie sprawę, że mój mózg się wyłączył a ja wpatruję się jak idiota w kroplę deszczu. Cóż, nieubłagalne skutki poprzedniego wieczoru. Uśmiechnąłem się do siebie i wybrałem numer Janette.
– Dzień dobry, szefie. – Tylko ona mogła mieć tak radosny głos o takiej godzinie.
– Witaj, Janette. Jak poranek?
– Myślę, że lepiej, niż u pana. – Wyczułem drobny sarkazm, ale chyba miała rację. – Wczoraj dzwoniła pani Monica.
– Wiem, rozmawiałem już z nią. Dziękuję, że powiedziałaś jej o spotkaniu z Jaimiem.
– Wiedziałam, że pan to wykorzysta – powiedziała ze śmiechem Janette. - Swoją drogą przyszedł wczoraj do biura i czekał na pana. Przypominam, że byliście umówieni.
– Niestety, załatwianie wszystkiego z Lisą trochę się przeciągnęło i nie zdążyłem dotrzeć. – Usłyszałem w słuchawce westchnienie i cichy śmiech. – Mogłabyś umówić go ze mną na dzisiaj? Powiedzmy na jedenastą w moim biurze.
– Nie ma problemu, zaraz do niego zadzwonię.
– Poczekaj przynajmniej do ósmej – powiedziałem ze śmiechem.
– Jasna sprawa, szefie. Do widzenia.
– Trzymaj się – powiedziałem i nacisnąłem przycisk zakończenia rozmowy.
Uśmiechnąłem się do siebie, po czym rozpocząłem dalszy spacer alejkami Central Parku. Postanowiłem nie dzwonić już do Jaimiego, zdałem to na Janette, więc poranne problemy miałem już z głowy. Nie chciałem wracać do domu, ale stan mojego ubrania pozostawiał wiele do życzenia. Na szczęście, z pewnością część mojej garderoby była w biurze, więc wiedziałem, że będę mógł się przebrać. O prysznic się nie martwiłem – z Lisą o to zadbaliśmy.
Do jedenastej miałem sporo czasu. Postanowiłem najpierw pójść do kiosku po New York Timesa, a następnie do małej, przytulnej kawiarni, która znajdowała się niedaleko mojego biura. Tamtejsze espresso z pewnością mogło uprzyjemnić mój poranek, który jednak i tak okazał się lepszy niż się spodziewałem. I niż na to zasługiwałem.
– Co podać, panie Martinez? – zapytał młody kelner, który miał okazję już wiele razy mnie obsługiwać w tym miejscu.
– Espresso poproszę – odpowiedziałem, podnosząc wzrok znad gazety. – I możesz dorzucić czekoladowego muffinka w ramach śniadania.
– Oczywiście, już podaję.
Kelner odszedł, a ja powróciłem do przerwanego wcześniej artykułu. Czytałem właśnie o seks – skandalu nowojorskiego kongresmena. Podobno bardzo dobrze pełnił swoją funkcję i podczas posiedzeń zabawiał się z przewodniczącą jakiejś komisji z Teksasu. Nie byłoby w tym zapewne nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ich ostatni numerek miał miejsce na podziemnym parkingu, gdzie kamery wychwytują wszystko bardzo dokładnie. A że prasie udało się położyć ręce na nagraniach, to naszą uroczą parę czekały kłopoty. Nie żebym interesował się tego typu tematami, aczkolwiek cieszyłem się z mojej prywatności. Mnie na szczęście dziennikarze nie rozpoznawali na ulicach, chociaż prawdopodobnie mogłem kupić w jednej chwili wszystko, co ten kongresmen posiada, łącznie z nim samym.
– Pańskie zamówienie. – Z lektury znów wyrwał mnie kelner.
– Dzięki, Mike - powiedziałem, podając mu dwudziestodolarowy banknot. – Dałoby radę włączyć Sinatrę?
– Zobaczę, co da się zrobić. – Mike odszedł i po chwili mogłem usłyszeć łagodne dźwięki "I'm walking behind you". Tak, to stanowczo były dobre warunki na poranny relaks.
Wyszedłem z kawiarni około dziesiątej, mając mniej więcej godzinę do spotkania z Jaimiem. Janette nie dzwoniła, więc z pewnością wszystko udało jej się załatwić. Pieszo dotarłem do oszklonego wieżowca, będącego siedzibą firmy, a następnie windą wjechałem na sam szczyt, gdzie mieściło się moje biuro. Przed drzwiami jak zwykle powitała mnie uśmiechnięta sekretarka.
– Pan Jaimie będzie na jedenastą, szefie – powiedziała Janette.
– Niczego innego się nie spodziewałem. Chciałbym jeszcze żebyś wysłała kwiaty do Monicy. – Miałem nadzieję, że w ten sposób całkiem ją udobrucham i będziemy mieli przed sobą milutki wieczór.
– Róże?
– Tak, czerwone. Uwielbia je. Nie musisz oszczędzać. – Dodałem z uśmiechem.
– Niczego innego się nie spodziewałam. – Tym razem Janette zebrało się na żarty. – Coś jeszcze?
– Nie, będę u siebie – powiedziałem i wszedłem do gabinetu. Z szafy wyjąłem świeży garnitur, przebrałem się i powoli, choć z oporem, zabrałem się do pracy.
Miałem właśnie przed sobą projekt jednego z domów w okolicach Nowego Jorku, kiedy Janette zaanonsowała Jaimiego.
– Dzięki za wczorajsze spotkanie. Niezwykle udane – zaczął z przekąsem mężczyzna, kiedy tylko pojawił się gabinecie.
– Bardzo zabawne – odpowiedziałem i odwzajemniłem jego uścisk dłoni. – Co cię do mnie sprowadza?
– Nad czym pracujesz?
– Odpowiadasz pytaniem na pytanie? – powiedziałem ze śmiechem. – Jakiś domek pod Nowym Jorkiem. Niestety wygląda na to, że muszę poprawiać błędy moich architektów. Fatalny rozkład pomieszczeń jak widzisz, szczególnie na piętrze.
– Może i tak. To zostawiam tobie. Przychodzę w sprawie Jocasty.
– Co u niej? – spytałem, chociaż doskonale już wiedziałem o co chodzi. Jocasta była młodszą siostrą Jaimiego, niedawno skończyła architekturę i zapewne szukała dobrze płatnej pracy. Pamiętałem ją jako śliczną blondynkę o nieziemsko długich nogach. I chociaż większość facetów śliniłaby się na jej widok, mnie nie pociągała jakoś specjalnie. Owszem, doceniałem jej urodę, ale to wszystko.
– Niedawno skończyła architekturę i tak sobie myślę, czy nie udałoby ci się znaleźć dla niej jakiegoś stanowiska – powiedział Jaimie, a ja po raz kolejny byłem zachwycony swoją przenikliwością. Mężczyzna nigdy nie miał problemów z mówieniem wszystkiego prosto z mostu.
– Stanowisko zawsze można znaleźć – odpowiedziałem ze śmiechem. – Musi przejść przez procedury. Sam je ustanowiłem i teraz jestem ich niewolnikiem. Ale coś jej załatwię, daj mi kilka dni i odezwę się do ciebie.
– Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. – Jaimie był wyraźnie ucieszony.
– Oby jej charakter był trochę przyjemniejszy niż wcześniej – powiedziałem.
– Nie licz na to. Wszyscy będą jej nienawidzić. Ale cóż, rodziny się nie wybiera.
W tym momencie drzwi się otworzyły i do gabinetu z gracją weszła drobna blondynka w błękitnej sukience, doskonale podkreślającej jej figurę. Na moje oko Oscar de la Renta albo Miuccia Prada, ale słabo znałem się na damskiej modzie i mogłem się mylić. Z pewnością kosztowała fortunę, ale przecież dla mojej siostry nie był to problem. Z gracją podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.
– Claire, miło cię widzieć – powiedziałem. – Widzę, że jak zawsze wpadasz zapowiedziana, anonsujesz się mojej sekretarce, jak wypada w profesjonalnym biurze i nie przeszkadzasz mi w ważnym spotkaniu. Krótko mówiąc nie można ci nic zarzucić.
– Cześć Jaimie – powiedziała moja siostra, całkowicie ignorując to, co powiedziałem. Mojej uwadze nie uszedł fakt, że mężczyzna zarumienił się bardziej niż powinien.
– Witaj Claire – odpowiedział nieśmiało. No nie – w ten sposób to on jej nie zdobędzie. Nie byłem ślepy – mężczyzna już od jakiegoś czasu był zauroczony moją siostrą, a ja nie byłem pewien czy mi się to podoba – w końcu był on dużo starszy. Z drugiej strony nie zawracałem sobie tym głowy, bo nic nie wskazywało na to, żeby Claire przejawiała jakiekolwiek zainteresowanie Jaimiem.  
– Co cię do mnie sprowadza, siostrzyczko? – zapytałem. – Bo zakładam, że nie przyszłaś bezinteresownie.
– Skąd takie podejrzenia?
– Bo znam cię aż za dobrze. Im szybciej powiesz o co chodzi, tym szybciej będę mógł ci odmówić – powiedziałem z uśmiechem, chociaż oboje wiedzieliśmy, że tak nie będzie. Uwielbiałem moją siostrę i cokolwiek by nie powiedziała, poruszę niebo i ziemię żeby to zrobić.
– Wiesz, po co przychodzę. Trochę przesadziłam z zakupami i debet na karcie kredytowej ma już nie trzy ale cztery zera. A nie chcę już dzwonić do ojca bo ostatnio jest w złym humorze i musiałabym się nasłuchać o jego problemach.   
– Czyli teraz mam być twoją skarbonką?  
– Bardzo zabawne – powiedziała Claire przewracając oczami. – Jeśli nie chcesz, poradzę sobie sama.  
– Zaczekaj – powiedziałem, widząc, że moja siostra z godnością odwraca się w stronę wyjścia. – Przecież wiesz, że zrobię ci ten przelew. Możesz chociaż mi powiedzieć na co poszły te wszystkie pieniądze?
– Prada. – Jednak byłem blisko. – Dosłownie kilka rzeczy, nie wiem nawet jak to się stało. Może dorzuciłam jeszcze parę kosmetyków, ale to wszystko.
– Niech będzie, nie muszę wiedzieć więcej – powiedziałem. – Do wieczora będziesz miała pieniądze.  
– Dziękuję – powiedziała Claire uśmiechając się w naprawdę ładny sposób. Cóż, z jednej strony to interesowne, ale z drugiej wierzę, że moja siostra ma jednak jakąś dozę sympatii w stosunku do mnie. – Uciekam już bo jestem umówiona. Do zobaczenia – dodała, całując mnie jeszcze raz w policzek. Wolałem nie pytać już co to za spotkanie. Na odchodne rzuciła jeszcze „cześć” w stronę Jaimiego, który znów dziwnie się zarumienił. Przez chwilę odniosłem wrażenie, że Claire zrobiła to specjalnie. W końcu z pewnością jest świadoma swojego wyglądu i tego, jak działa na innych mężczyzn.
Lubiłem Jaimiego. Mogliśmy gadać naprawdę długo, ale mężczyzna miał jakieś sprawy z własną firmą. Stanowiliśmy pewnego rodzaju nieoficjalną spółkę – ja miałem firmę architektoniczną, on budowlaną. Niejednokrotnie wzajemnie się polecaliśmy, a nasza współpraca kwitła. Łączył nas jeszcze jeden sekret.
– Will, stary cię szuka – rzucił Jaimie zbierając się już do wyjścia. – Wspominał coś o jakiejś lasce.
– Kurwa, wszystko wyniucha – powiedziałem, chociaż w sumie spodziewałem się tego. – Niedługo będziemy mieli małą uroczystość i wtedy z nim pogadam.
– Chyba ci się do tego nie spieszy. Jakby coś to mogę pomóc, znam kilku ludzi.
– Ja też, Jaimie, ale to będę musiał załatwić sam.
– Jak zawsze honorowy – powiedział mężczyzna z niezwykle szczerym uśmiechem. – Do zobaczenia.
Zanim skończyłem pracę zrobiło się już późno. Zbierałem się już do wyjścia, kiedy do gabinetu weszła Janette.
– Szefie, przyszedł ktoś i uparcie nalega na rozmowę z panem. 
– O tej godzinie? Nie ma mowy, umów mnie z nim na jutro choćby był papieżem.
– Oczywiście. Prosił tylko żeby przekazać jak się nazywa – podobno wtedy miałby pan zmienić zdanie.
– A kto to taki? – zapytałem ze szczerą ciekawością.
– Bruno Harris. 

Hej :) No i Will powraca i coś mi mówi, że ten rozdział nie przysporzy mu zwolenników. Ale cóż - jest jaki jest i nie zmieni się w aniołka. Pojawia się trochę nowych postaci, które mają mniejszy lub większy wpływ na głównego bohatera. Akcja będzie pomału nabierała tempa więc zapraszam do śledzenia naszej historii. 
Bardzo dziękuję w imieniu Jej, ale także i swoim, za wszystkie piękne i wyczerpujące komentarze pod ostatnim rozdziałem. To naprawdę bardzo miłe, że tyle osób zostawiło tam swój ślad. Jednocześnie przepraszamy, jeśli czasem zdarzają nam się mniejsze lub większe opóźnienia. Oboje jesteśmy w tym momencie na etapie pisania prac magisterskich, do obrony zostało nam trzy miesiące i musimy się z tym wszystkim pozbierać. Ale staramy się prędzej czy później do każdego z Was dotrzeć i jeśli gdzieś nas jeszcze nie było to niedługo z pewnością się to zmieni. 
Za trzy tygodnie zachęcam do zapoznania się z dalszymi losami Elizabeth, natomiast Will powróci pod koniec kwietnia. Pozdrawiam serdecznie :) 
On


30 komentarzy:

  1. W dalszym ciągu nie zmieniłam zdania o Williamie, choć dzisiaj zastanawiałam się nad tym, jaka ja byłabym, gdybym miała furę pieniędzy i mogłabym rozbić z nią co tylko rzewnie mi się podoba. Czy byłabym taką samą egoistką, snobką i bezczelną babą? Czy miałabym wszystkich innych gdzieś i patrzyłabym tylko na własną wygodę? Nie wiem. Na chwilę obecną wiem, że NIE. Na byłabym taka. Na pewno nie umiałabym. William urodził się w bogactwie i nigdy nie zaznał biedy, czy względnie NORMALNEGO życia. Był po prostu wychowywany w luksusach i pieniądzach.
    Próbuję chyba jakoś usprawiedliwiać go, bo nie lubię nie lubić głównych bohaterów, ale kurde, no... Willa się nie da. Ja nie lubię takich ludzi. Pieniądze mu do łba uderzyły i tyle, a skoro mówisz, że on się nie zmieni, to moje zdanie też się chyba nie zmieni.

    Ej, ej, ej!!! Przecież Bruno Harris to... ukochany Elizabeth, który ją zdradzał i dlatego od niego uciekła! Łooooo, ale się zaczyna! Tylko... czego on szuka u Willa?
    Ależ jestem ciekawa dalszego przebiegu tej historii i strasznie mi przykro, że będę musiała czekać aż 3 tygodnie. To cała wieczność!
    Pozdrawiam serdecznie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pytanie, które postawiłaś na początku jest bardzo ciekawe i sam również nie znam na nie odpowiedzi. Chciałbym wierzyć, że w takiej sytuacji zachowywałbym się lepiej - na tym lepiej poprzestać :) A Bruno? Na razie cicho sza ale niedługo część tajemnic powinna się wyjaśnić :) Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Nie potrafię rozgryźć Willa. Gdyby nie to, jak oszukuje Monicę, moze troche bym go polubiła. Podoba mi sie, ze lubi spacerować po Central Parku. Ale tak, to nie moge. Nie rozumie'm, dlaczego jego sekretarka sie zachowuje w taki Sposob. Ktos powinien mu pokazać, ze nie jest pępkiem świata, ze powinien sie liczyć z uczuciami innych osob. Najbardziej zaskoczyła mnie końcówka. Skąd Will zna byłego faceta Elizabeth? Bo chyba zna.... Juz nie moge sie doczekać odpowiedzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż - Janette wykonuje po prostu swoją pracę. Czy popełnia błąd kryjąc Willa? Z całą pewnością, ale jednocześnie jest jedynie jego pracownikiem, który po prostu doskonale łapie intencje szefa :) Jeśli chodzi o Bruna to na razie nic więcej nie zdradzę ale niedługo trochę tajemnic może wyjdzie na jaw :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Will... Podoba mi się jego nastawienie do przyjaciela i siostry. Widać, że jest kochającym bratem i potrafi być dobrym kumplem. Nie jest skąpy, stwierdzam to po tym, że nie miał problemów z przelaniem pieniędzy swojej siostrze. Jeszcze to, że przejął się dziwnym zachowaniem Jaimiego w stosunku do Claire - bez wątpienia skróciłby go o szyję, gdyby zrobił jej krzywdę. Tutaj ma ode mnie plusika.
    Nie podoba mi się natomiast jego przedmiotowe traktowanie kobiet. Nie zastanawia się nad ich uczuciami, ani tym, że może kogoś ranić. Liczy się tylko dobra zabawa i przyjemności. Taki mężczyzna nie zasługuje na to, by ktoś go kochał. Mam nadzieję, że się w końcu opamięta.
    I jak wszyscy inni zastanawiam się: co tu robi Bruno?
    To będą dłuuugie trzy tygodnie. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam, że udało Ci się znaleźć dobre strony w Willu - z pewnością byłby z siebie dumny :) Niestety, ma wiele wad, nawet więcej niż wiele, ale może z czasem uda się też znaleźć w nim więcej zalet? Zobaczymy :) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  4. A więc jestem.. siostra MArtineza jest rozpieszczoną dziewuchą, denerwuje mnie, że przychodzi tylko do brata po kasę, żeby nie musieć dzwonić do ojca. Powinna dostać po tyłku. o co przyszedł Bruno? Jestem strasznie ciekawa jak potoczy się to spotkanie panów.
    Pozdrawiam,
    http://wzburzone-fale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może powinna ale cóż - jest kochaną siostrzyczką Willa a na słabości nic się nie poradzi :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Na początek przepraszam że ta późno;)
    Oj zdecydowanie nie lubię takich osób jak siostra Martineza.
    Przypomina sobie tylko wtedy gdy potrzebuje kasy.
    Normalnie okropne to jest;/
    Za to coraz bardziej polubiłam Willa.
    Chłopak z charakterem.
    Naprawdę jestem pod wrażeniem.
    Osobiście czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam mocno!

    www.autorska-strefa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że ktoś polubił Willa - z pewnością by się ucieszył z tego powodu :) Natomiast zdecydowanie nie ucieszyłby się wiedząc, że ktoś w zamian nie polubił jego kochanej siostrzyczki ale cóż - ja osobiście to rozumiem ale niech ten sekret pozostanie między nami :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Wybacz, że tak późno, ale w szkole mam teraz pełno roboty i nie z wszystkim się wyrabiam. Jeśli chodzi o rozdział to bardzo ciekawy. Will trochę igra z ogniem. Niby ma dużo pieniędzy, ale nie usprawiedliwia go to, że może zdradzać swoją dziewczynę z pierwszą ładniejszą. Może to nie wyjść mu na dobre. Claire to taka typowa dziewczyna, która ma bogatą rodzinę. Wydaje pieniądze na wiele rzeczy, a gdy ich zabraknie to nagle przypomina sobie, że ma kogoś bliskiego. Jestem ciekawa co ma wspólnego Bruno Harris z Willem? Może chodzi tutaj o te tajemnicze bractwo? Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
    Przy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez pośpiechu - znam wszystkie znaczenia wyrażenia "pełno roboty" :) Nie mogę niestety odpowiedzieć na Twoje pytania ale już niedługo poznasz przynajmniej część tych odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za opinię :)

      Usuń
  7. Rozdział właściwie pochłonęłam. I aż trudno uwierzyć, że to twoje pierwsze opowiadanie, naprawdę. Oboje jesteście świetni, mogłabym czytać i czytać :)

    Jestem pewnie dziwna, ale polubiłam Willa. Zdecydowanie nie ma przyjemnego charakteru - ale chyba właśnie taki miał być, prawda? Dlatego jest doskonały. Mimo to wolałabym mieć nadzieję, że nie zbliży się do Elisabeth - ale Bruno ostatecznie zgasił ostatnią iskierkę. Nie lubię tego gościa i liczę na to, że spotka go coś niedobrego. Choć pewnie zdąży jeszcze trochę namieszać.

    Zapomniałam jeszcze dodać w ostatnim komentarzu, ale jeśli chodzi o czcionkę, to myślę że wystarczyłoby zmienić rozmiar na ciut większy, czytałoby się łatwiej :) Taka drobna sugestia.

    Życzę dużo weny!
    Ari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Fajnie, że polubiłaś Willa - pomimo jego wad myślę, że będzie można w nim znaleźć coś dobrego, a póki co to prawda - jest taki jaki miał być :) Sprawę czcionki postaramy się naprawić w najbliższej przyszłości - pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Och, Will to taki rozpieszczony dzieciak. XD Ale jego siostra wydaje się gorsza... Chociaż nie, on w końcu zdradza swoją dziewczynę. :D Co za rodzina.
    Czemu urwałeś w takim momencie?? :'C Chcę bliżej poznać tego Harrisa, chyba akcja się zagęści po tej jego wizycie. :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejną część. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemna rodzinka? Strach pomyśleć jaka musi być reszta :) Ciąg dalszy już niedługo i mam nadzieję, że będzie na co czekać :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  9. To ja zacznę od końca… Chwila, chwila co tutaj robi Bruno? No proszę, to mi dopiero niespodzianka.
    Rzeczywiście, Will nie należy do osób, które od razu się lubi niemal odruchowo. Momentami wyłażą z niego trochę snobistyczne cechy xd Ale z drugiej strony myślę, że od człowieka na takim stanowisku wymaga się pewności siebie, surowości, a czasem i nawet bezwzględności. W sumie na tle niektórych ważniaków to on i tak wypada słabo. Już o wiele „płytsza” od niego wydaje się na przykład Claire. Jedyne, co nie jest fajne i czego w żadnym wypadku nie mogę zrozumieć i usprawiedliwić to fakt, że oszukuje Monicę. No, ale to jakby już jego sprawa. Mnie może być jej jedynie szkoda na tę chwilę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż - Will ma chyba słabość do kobiet :) Oczywiście nie jest to żadne usprawiedliwienie ale przydałoby się, żeby ktoś stał w hierarchii nad nim i przemówił mu do rozsądku :) Dziękuję za opinię i pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Kompletny ze mnie matoł. Przeczytałam ten rozdział, a dopiero potem zdałam sobie sprawę, że mam do nadrobienia jeszcze dwa! Także moje komentarze będą trochę od dup* strony, ale mam nadzieję, że w miarę składne;D Chciałabym skomentować każdy rozdział, dlatego od razu uprzedzam, że nie będę się za bardzo rozpisywać. Ale do rzeczy!

    Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Will to palant. No bo jak można ocenić inaczej faceta, który nie widzi nic poza sobą, zdradza partnerkę na prawo i lewo i nawet nie ma po tym wyrzutów sumienia? Ale myślę, że ten zabieg był celowy i nie oczekujecie, że zyska sympatię. Tzn. może kiedyś zyska, ale na razie to ciężko. Drażni mnie jeszcze ta jego sekretarka. Może też mu chce wleźć do łóżka, skoro tak go broni i wciąż daje alibi? No nie polubiłam tego faceta, ale jest niezwykle barwną kreacją, dlatego (aż sama się dziwię) chętnie o nim czytam. Ale jestem osobą dość wredną, dlatego z utęsknieniem czekam, aż wreszcie podwinie mu się noga;D
    No i końcówka, w sumie się nie dziwię, że zna Bruna, w końcu to biznesmeni, poza tym jakoś trzeba połączyć oba wątki. Ale jestem niezmiernie ciekawa, co mają ze sobą wspólnego:D

    Lecę do poprzednich!;*
    I przy okazji zapraszam na nowość do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja na początek dziękuję zarówno za ten komentarz, jak i za poprzednie :) Cóż - Will nie jest idealny ale to prawda - taki po prostu ma być. Jest bogaty, ma władzę i to niestety do pewnego stopnia nim zawładnęło. Cieszę się, że mimo to chętnie o nim czytasz - coś w tych czarnych charakterach musi być :) A może on nie będzie taki do końca czarny? Zobaczymy :) Jeśli chodzi o Bruna to na razie cicho sza, ale niedługo część tajemnic się rozwiąże. Wspominałaś również o czcionce - popracujemy nad tym :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  11. Nie wiem czy nie będę pierwszą osobą, która... lubi Willa! Naprawdę go lubię, pomimo jego małych wad. Ma w sobie coś takiego, co mnie przyciąga do niego i go poniekąd uwielbiam. W sensie nie, że bym mogła się w takim zakochać czy coś, ale nawet jako kumpel czy znajomy, czemu nie? To moja ulubiona postać, jak na razie. Może nie powinnam też bronić Willa, ale taki typ faceta. A kobieta, która wie/podejrzewa bądź nawet wybacza czy akceptuje zdrady jest sama sobie winna. Nie twierdze, że Monica wie o jego zdradach, ale musiałaby być totalną idiotką, by nie znać charakteru czy podejścia swojego faceta. W końcu z jakiegoś powodu jest z nim, tak? Nie popieram zdrad, ale cóż... gdyby Monica była super, a Will by był w niej naprawdę zakochany, a nie w jej ciele, to by nie zdradzał. Facet szuka zabawy, to niech się bawi xD wiem, że to złe i nikt nie lubi być zdradzany, ale jestem za Willem xD pewnie już pisze masło maślane, masło maślane... tak to jest gdy piszę na tablecie i ciężko mi przelać swoje myśli...
    Jednak nie do końca podoba mi się jego zachowanie względem siostry. Rozumiem, że facet bogaty, dla siostry wszystko, ale ta księżniczka powinna w końcu nauczyć się sama zarabiać na siebie, a nie liczyć na kieszonkowe od ojca czy brata. Rozpuszczona lala. Za kudły bym ją wzięła i poszarpała -.- nienawidzę takich barbie, ugh!

    Weny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że polubiłaś Willa - jest taki jaki jest i trudno coś na to poradzić :) Jego siostra? Cóż... Chyba póki co nie mam nic na jej obronę. Zobaczymy jak się dalej akcja potoczy ale mam nadzieję, że Will Cię nie zawiedzie :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Tak, zdecydowanie ten rozdział nie powinien przysporzyć Willowi zwolenników. Tylko co ja mam zrobić, skoro lubię takie postaci? Aż chciałabym napisać, że lubię bad boyów, ale to określenie nijak mi do Willa nie pasuje.
    Cóż, w każdym razie niefajnie zrobił, że zdradził swoją partnerkę. Nie popieram tego, ale wydaje mi się, że i ona taka do końca święta nie jest. Może w tej chwili staram się go obronić za wszelką cenę, ale od razu widać, że ten ich związek to do pewnego stopnia zwykła mistyfikacja. Są ze sobą, bo tak im wygodnie, ale czy jest między nimi jakieś głębsze uczucie? Wątpię.
    Janette jest świetną sekretarką. Wymarzoną dla kogoś takiego, jak Will. Kryje jego wybryki, łagodzi wszelkie napięcia. Cudowna kobieta!
    Jaimi... Kolejna postać, którą lubię. To wręcz urocze, jak tak poważny mężczyzna speszył się na widok siostry Willa... Tak, to było rozbrajające.
    Claire owija sobie tych facetów wokół palca. Najpierw oczarowała Jaimiego, a potem skłoniła swojego brata, żeby pomógł jej z kłopotami finansowymi. Zdolna bestia, choć potwornie rozpieszczona. Will nie powinien brać za niej zawsze odpowiedzialności. Nie jest jej ojcem...
    Bruno Harris. Czy ma on coś wspólnego z Bractwem? Wybacz, jeżeli było to wspomniane gdzieś wcześniej. Moja pamięć czasami mnie zawodzi.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście sądzę, że Willa da się lubić, choć może nie jest to łatwe. Mam nadzieję, że w miarę upływu akcji Cię nie zawiedzie i Twoja sympatia do niego za szybko nie ucieknie. Święty z pewnością nie jest ale cóż - może się kiedyś naprawi :D I cieszę się, że zauważyłaś Janette. To taka postać, która jest zawsze trochę w tle, ale jednocześnie jest w pełni lojalna wobec szefa. Na odpowiedzi odnośnie Bruna musisz troszkę poczekać ale mam nadzieję, że będzie warto :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Rozdział okazał się być stanowczo zbyt krótki, przez co czuję okropny niedosyt, bo ja, w całkowicie niezrozumiały dla siebie sposób, lubię tego dupka. W realnym życiu, gdybym miała z nim do czynienia, na pewno patrzyłabym na niego inaczej. Samo przebywanie z nim byłoby dla mnie problemem, co dopiero, gdybym była na miejscu takiej Monici, której współczuję, że facet łga jej na każdym kroku, szczególnie, że ona wyraźnie traktuje relację z nim poważniej.
    Wracając do Williama – spodziewałam się upojnej nocy z Lisą i miałam rację, w końcu co mógłby zrobić tak wstrzemięźliwy chłopak, jak Will ;) Zaskoczyła mnie Janett – już w poprzednim rozdziale wiedziałam, że relacja bohatera z tą kobietą nie jest czysto zawodowa, tj. Janett nie przychodzi na 8 do pracy, nie odklepuje ustalonych godzin i nie idzie do domu, mając w dupie co dalej, tak jak to bywa, ale angażuje się i nawet kryje go do Monic, co już w ogóle wprawiło mnie w osłupienie. Rozumiem, że to po prostu sympatia, taka, jaką i ja odczuwam do tego drania.
    No, ale siostrzyczkę, to on ma komediantkę, naprawdę. Ja bym ją z kwitkiem odprawiła, jakby mi przyszła i powiedziała, żebym jej spłaciła kartę kredytową, bo poszalała na zakupach(aż mi się nasunęła bratowa, która kupiła kiedyś telefon, LG Pradę, tylko dlatego, że była ta „PRADA” w nazwie. Nie muszę więc chyba mówić, że jej postać średnio mi przypadła :)). Ale mnie uczyli konsekwencji w każdej sprawie, za to William zachował się jak dobry, kochający, starszy brat – przez co pozwalam sobie myśleć, że on jednak takiego dupka, to zgrywa, a tak naprawdę, jakieś tam, głęboko skrywane, pozytywne uczucia, nie opierające się głównie na rządzy fizycznej lub wyłącznie jego osobie, to on ma. W moich oczach jest teraz dużo mniejszym egoistą.
    Wracając do siostry… zdziwiło mnie, że bez żadnej krępacji wypaliła przy Jamiem, że przyszła do brata po kase, bo od taty ciągnąć nie chce. Swoją drogą, intensywnie na niego działa – co go w moich oczach tak złagodziło, że jak usłyszałam o tym rumienieniu się z chwilą, kiedy się do niego zwracała, miałam ochotę go przytulić i pogłaskać po włoskach. :)
    Kim on jednak jest i jakie tajemnice skrywają z Williamem? Czy ten snob ma jakiegoś przyjaciela i Jamie właśnie nim jest? Jeśli tak, to w tym rozdziale nie pokazał, żeby specjalnie poważnie tego człowieka traktował.
    Na końcu pojawił się Harris… Więc tutaj zaczynają się łączyć dwie przedstawiane przez Was perspektywy – w jaki jednak sposób? Czego Harris chcę od Willa i jaki ma to związek z prologiem i z facetem z poprzedniego rozdziału z perspektywy Willa(o ile jakiś ma)?
    Jak zwykle po przeczytaniu mam milion pytań i snuję spekulacje co do czego, z kim i gdzie, a na odpowiedzi będę musiała jeszcze poczekać – jednak to, że mnie zżera ciekawość, działa zdecydowanie na Waszą korzyść.
    Poprzedniego rozdziału nic nie mówiłam, bo widziałam wzmiankę o tym, że dobieracie czcionkę, ale teraz już muszę pojęczeć, że jest dla mnie nieco za mała - ja i mój beznadziejny wzrok musieliśmy sobie przybliżyć w ustawieniach całą stronę, żeby nie siedzieć z nosem tuż przy ekranie. Jakby dało się ją powiększyć, to byłabym szczęśliwa, a jeśli nie, to trudno, będę przybliżać :)
    Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejne dwa rozdziały :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :) Fajnie, że polubiłaś Willa - z pewnością ma on w sobie coś dobrego chociaż może głęboko ukryte. Pomału będziesz mogła go poznawać i wierzę, że się nie zawiedziesz :) Jeśli chodzi o Janette to z pewnością nie jest to postać, która tylko odwala swoją pracę. W pewnym sensie to sekretarka działająca 24 godziny na dobę ale ten układ obojgu odpowiada. Jest z pewnością maksymalnie lojalna wobec Willa, chociaż zawsze pozostaje w cieniu :) Siostra... no cóż... ciężko ją tutaj polubić, rozumiem to. Zobaczymy jak będzie dalej :) Chętnie odpowiedziałbym na wszystkie Twoje pytania ale wierzę, że kolejne rozdziały zrobią to lepiej więc proszę jedynie o cierpliwość :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  14. Uważam, że facet postępuje bardzo nie fair wobec swojej partnerki, może jeszcze nie na całe życie, ale jednak partnerki. Nie jestem osobą akceptującą takie rzeczy, więc wolałabym, żeby już się z nią pożegnał. No bo kurde jego mać, jak mówi, że mu z nią dobrze, ale jednak kocha się z innymi, to gdzie tu sens i logika?! Nie ma D: Dziwię się, że Monica to akceptuje, jeśli wie... Albo raczej jest - jak widzę i mniemam - na tyle głupia, żeby mu wierzyć w każde bajeczki, mimo że jest taka zaborcza.
    Co mi się w sumie jakoś rzuciło w oczy, to "Wszyscy będą jej nienawidzić" - ja bym użyła stwierdzenia " wszyscy ją znienawidzą", bo jakoś tamto zdanko się gryzie - według mnie. nie musisz uznawać tego za błąd, bo to po prostu tylko moja sugestia :)
    Ech, to wykręcanie się przyjacielem... Swoją droga, ciekawe, co szykuje się z tymi obiema siostrzyczkami... Jedna tak wparowała bez zapowiedzi, no ładnie ładnie. Druga chce pracować u przyjaciela swojego brata. Że jest ładna, od razu nasuwa mi na myśl kolejne wątki wpadek mężczyzny, więc zapewne zgaduję, że będzie soczyście.
    A może siostra Willa to jednak nie aż takie duże kłopoty? XD Ale cztery zera na minusie aż budzą przerażenie w moim umyśle, oj budzą, oj cholernie, oj portfel to boli, oj tak niemiłosiernie boli...

    OdpowiedzUsuń
  15. 28 nieodebranych połączeń? Od samej Monicy? No ładnie! Mój chłopak by chyba oszalał gdybym tak do niego non stop dzwoniła za każdym razem, kiedy się nie odzywa. Skoro tak jest, to pewnie jest jakiś ważny powód i odezwie się jak tylko będzie miał chwilę. Ja jestem bardzo cierpliwa... No anioł nie kobieta! Haha, ale dość :D
    O rany ale z niego...! No! Nie będę się wyrażać. W każdym razie nie potrafi trzymać niektórych... części na swoim miejscu. No i nie potrafi docenić tego co ma. Z resztą, kto by się martwił o coś takiego jak nędzna kobieta, kiedy ma się miliony i można kupić sobie wszystko. Denerwuje mnie takie podejście.
    Hah, nie ma to jak stara znajomość w załatwianiu pracy. Osobiście nigdy tego nie doświadczyłam i do tej pory sama wszystko załatwiałam, ale cały czas sie o tym słyszy :D
    "Im szybciej powiesz o co chodzi, tym szybciej będę mógł ci odmówić" - nawet nie wiesz jak uśmiałam się przy tym fragmencie! Może to kwestia dobrego humoru i dziwnie optymistycznego nastawienia do dzisiejszego dnia (chociaż już od wczoraj wiem, że do najlżejszych nie będzie należał!) :D
    Swoją drogą to ja też chciałabym nie martwić się o pieniądze, wydawać na prawo i lewo i szaleć na zakupach. Cóż, niestety nie mogę sobie pozwolić na takie szaleństwa (dobra czasem mogę, ale jestem kobietą - wolno mi :P). Właśnie dlatego powstaje wiele opowiadań, żeby moja wyobraźnia pozwoliła sobie na wszystko, na co w rzeczywistości mój rozsądek (i portfel) nie może sobie pozwolić :D

    Rozdział świetny, nie mam się do czego przyczepić, poza paskudnym charakterem Willa! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałem wczoraj, czy nawet przedwczoraj, ale nie było za bardzo czasu na komentarz. Wrócę jeszcze na moment do poprzedniego rozdziału, było tam coś takiego jak "mężczyzna zmężniał", a to brzmi tak jak "czarne stało się jeszcze bardziej czarne", "chudy schudł", "gruby przytył", aczkolwiek jeśli Elka ma taki styl mówienia jako bohaterka to nie ma sprawy. Wcześniej po prostu nie dostrzegłem w niej takiego stylu, nie wypatrzyłem go.
    Co zaś się tyczy tego rozdziału, to:
    – Niestety, załatwianie wszystkiego z Lisą trochę się przeciągnęło i nie zdążyłem dotrzeć. – Usłyszałem w słuchawce westchnienie i cichy śmiech – Mogłabyś umówić go ze mną na dzisiaj? Powiedzmy na jedenastą w moim biurze. (ten zapis jest błędny i bardzo często właśnie tak scalacie dialogi).
    Po prostu po myślniku pisze się usłyszałem w przypadku, gdy:
    - Tomek, obiad! - usłyszałem, że mama mnie woła (to wołanie odnosi się do dialogu, do wypowiedzi, a u was, to "cichy śmiech", to nie ma nic do wypowiedzi, bo mówił Will, a nie osoba, która się śmiała).
    Nie wiem czy dobrze to wyjaśniłem, ale nie umiem inaczej, po prostu nie powinno się łączyć, mówi Will, to reakcja Willa, czynność Willa, a nie innej postaci, wszystko co do innej, powinno być po enterze, od nowego akapitu, chyba, że jest bezpośrednio związane z dialogiem, np:
    - Mam cholernego pecha - powiedziałem i poczułem jak ktoś w odpowiedzi, dla dodania otuchy, obejmuje mnie. (pierwsze co przyszło mi na myśl jeśli chodzi o przykład).

    Natomiast jeśli pominąć sprawy techniczne i chodzi o rozdział, to zaimponowaliście mi wiedzą rozstawienia ulic i innych tego typu, choćby parku, co dotyczy jakby nie patrzeć zapewne obcej wam miejscowości (teraz się zapętliłem i było chaotycznie, ale... jestem prosto z pracy i to mnie usprawiedliwia, zgoda?).

    Natomiast jeśli chodzi o Willa, to czy go nie lubię... jako bohater jest ciekawy, nie przeczę, ale nadal uważam, że ludzie bogaci są bogaci właśnie dlatego, że choć korzystają z wygód i luksusu życia, to jednak nie szastają kasa na prawo i lewo, a on? On nie zachowuje się jak dorosły biznesmen, a dzieciak, co porwał kartę kredytową tatusia milionera i jego siostra najwidoczniej ma podobnie. Co do samej siostry, to uważam za głupie kupowanie miłości, a on to właśnie w tym przypadku robi. Moim zdaniem właśnie jako starszy brat, powinien gówniarą potrząsnąć, albo olać jej problemy, wysłać do pracy i niech sama spłaca swoje zobowiązania. Nauczyłby ją tym odpowiedzialności, może by dojrzała, a sam pokazałby się jako facet, a nie taka... taka nastoletnia pizdeczka z kartą kredytową tatusia (takie mam o nim zdanie, jednak to nie znaczy, że macie go zmieniać, z pewnością nie nagle i nie bez powodu, bo bohater musi mieć wady).
    W opowiadaniu najbardziej przeszkadza mi brak realizmu i nie chodzi o to, że większość jest bogaczy, co szastają kasą na prawo i lewo, ale... ilu mężczyzn po udanym seksie martwi się prysznicem, zwłaszcza jeśli był to seks z kochanką? Wielu wtedy zasypia do pracy i w biegu zakłada wczorajsze gatki, a zmywa z siebie brud nocy i brud pracy dopiero w domu, po całym dniu. Chodzi o takie drobnostki, które czynią nas ludźmi, a nie zaprogramowanymi robotami. Natomiast u was bohaterowie są pod linijkę i żyją jak w telewizyjnych serialach - rano prysznic, śniadanko, kawusia, praca, obiadek... jakby ich doba miała znacznie więcej niż 24 godziny, albo mieli bardzo nudne życie. Mają intensywne, stworzyliście ich takich, więc czemu nagle mają być aż tak skrajnie poukładani?
    Bruno? Ten Bruno? Mąż... może pana męża polubię najbardziej, co?

    Pozdrawiam:
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Tutaj była kolejna odsłona Willa, w której wyszedł nie tylko na dupka, który zdradza, ale także na dzieciaka, który sam nie wie po co tak naprawdę to czyni. Mało tego, też jest z dziewczyną, w której nie dostrzega nic, co znów nie pokazuje go jako inteligentnego, wyrachowanego biznesmena z klasą, a jako chłopca, który urwał się na wagary od jednej pani i wskoczył do łóżka drugiej. Mam wrażenie, że on sam w siebie wątpi albo zdaje sobie sprawę z tego jaki jest naprawdę. Niby mówi, że jest super i samego siebie wywyższa w swych własnych myślach i przed nami (czytelnikami), ale jednak ciągle nie on jest tu najwyższą stawką, a pieniądze, bez których chyba sam zdaje sobie sprawę, że byłby nikim. Doszło do tego, że nawet dziewczynę kupił apartamentem, że miłość siostry kupuje pieniędzmi, a przynajmniej się tak łudzi, bo siostrzyczka już widać, że jest tak samo nic niewarta jak i on. Oboje mają siano w głowie albo te dolary.
    W Brunie dostrzegam więcej klasy, choć jeszcze o nim za dużo nie było, ale ponieważ z czytaniem jestem na przód niż z komentowaniem, to Bruna przynajmniej było stać na przygotowanie śniadania, co świadczy o choćby wyuczonym i aktorskim, ale jednak dżentelmeństwie. Ponadto samo śniadanie może być gestem odkupienia win czy uciszenia własnych wyrzutów sumienia, może było gestem, który nastąpił zaraz po zdradzie, bo samego siebie chciał w ten sposób przekonać do błędu i samemu sobie pokazać, że ma się dla kogo starać, że ktoś na niego jeszcze w domu czeka. Wiem, że część tego komentarza, powinna znaleźć się pod kolejnym rozdziałem, ale jak już zaczęłam pod tym, to dokończę - obawiam się, że Elizabeth byłą sama sobie winna, że mąż zainteresował się inną. Naprawdę nie sądziłam, że kiedyś to powiem, że kobieta jest winna zdradzie męża, ale... jeśli ona potrafiła tak potraktować własnych przyjaciół, to pozostaje pytanie - jak traktowała jego? Jako bankomat, tak jak siostra Willa traktuje Willa (spodziewam się, że własnie tak był traktowany przez żonę Bruno)?

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams